Znajoma moich znajomych zdecydowała się na przygarnięcie suczki z azylu, przeszłość tego zwierzątka nie była znana – zostało odłowione błąkające się i uciekające przed ludźmi. Co oczywiste, również w już bezpiecznym stałym domu suczka okazywała lęk, lęk także na ulicy, wobec ludzi, psów i wszelkich spotykanych zjawisk. Co równie oczywiste – nasilała się agresja lękowa – próby odstraszania szczekaniem, warczeniem i pokazywaniem zębów tak mijanych psów, jak i ludzi.
Najrozmaitszych rad, jak opanować psi lęk, mamy pod dostatkiem. Jednak niełatwo przekonać skrajnie wycofanego psa do opiekuna pełnego najlepszej woli, a już na pewno nie da się tego zrobić szybko, jeśli do tej pory zwierzę żyło na marginesie ludzkiej społeczności. Wiele czasu wymaga nawet przekonanie psiątka, że bezpiecznie można jeść to, co daje opiekun; a przecież to pierwszy krok do porozumienia. Wprawdzie suczka dość szybko przestała bać się opiekunki, ale cały obcy świat nadal był straszny dla zwierzątka.
Tymczasem psi specjalista, doradzający znajomej znajomych, zalecał, aby suczka samodzielnie znajdowała jedzenie podrzucone czy zostawione przez opiekunów, na spacerze podążała w wybranym przez siebie kierunku, połączona z właścicielką tylko smyczą. Jedzenie miało być celowo ukrywane podczas spacerów – na przykład w korze drzewa. I zgodnie z tymi zaleceniami suczka powinna uniezależniać się od człowieka.
Zgodnie ze słownikami języka polskiego, „uniezależnienie” może oznaczać wyzwolenie, zdobycie lepszej pozycji w społeczeństwie, usamodzielnienie się. Albo więc dość kosztowny psi specjalista nie znał języka polskiego, albo nie wiedział zbyt wiele o zasadach funkcjonowania wolno żyjących psowatych. I chociaż w opisach niejednej rasy znajdziemy określenie „niezależny pies”, to przecież oznacza to albo większe problemy ze szkoleniem, albo umiejętność reagowania w sposób potrzebny człowiekowi, chociaż nie pod bezpośrednią kontrolą przewodnika.
Proponuję wyobrazić sobie, że jakiś wredny czarnoksiężnik poznał zasady podróży w czasie i przeniósł kogokolwiek z nas dwa tysiące lat wstecz, do kraju o obcej nam kulturze i na dodatek bez znajomości bodaj jednego słowa w języku tego kraju. Nie będziemy czuć się bezpiecznie, nie wiedząc, co zrobić, aby przeżyć; za jakie zachowanie dostaniemy cokolwiek do jedzenia, a za jakie spalą nas na stosie. I gdyby zjawił się nagle ktoś, kto znałby nasz język i język gospodarzy, wskazał tolerowane i nagradzane zachowania, sposoby na dobre, bezpieczne życie – to przecież uczepilibyśmy się takiego przewodnika ze wszystkich sił, ani myśląc o uniezależnieniu.
Wilki, dzikie psy, szakale i kojoty żyją w grupach rodzinnych lub społecznych – samotny wilk to brzmi ładnie tylko jako tytuł filmu. Każda grupa społeczna czy rodzinna, aby przetrwać, musi w mniejszym czy większym stopniu uzależniać od siebie wszystkich jej członków. Pies rodzi się z wrodzoną umiejętnością przestrzegania hierarchii, rozumienia, respektowania i przekazywania sygnałów. I z potrzebą współpracy także. W świecie człowieka człowiek musi być przewodnikiem psa. Nie ma miejsca na samodzielność i niezależność. Możemy i powinniśmy dawać psu zajęcie zgodne z potrzebami wrodzonymi dla gatunku, ale na pewno „uniezależnienie” to nie jest to, czego potrzebuje pies.
Suczka wyszła na spotkanie w parku na smyczy – podkulony ogonek, przyciśnięte, przerażone uszka i rozpaczliwe próby bronienia się przed światem szczekaniem i wyszczerzonymi ząbkami mówiły już wszystko. Podczas godzinnego spaceru właścicielka, zgodnie z poleceniami idącej blisko trenerki, nieustannie nagradzała smakołykami bodaj spojrzenie na siebie, nazywała, chwaliła i nagradzała podążanie obok, ze słowem korekty (jedno „e” starczyło) blokowała smyczą próby odstraszania mijanych ludzi i psów czy szczekanie na rowerzystów. Natychmiast po korekcie suka słyszała polecenie podążania obok właścicielki i nagradzana była za to, chwalona, chwalona, chwalona i nagradzana jeszcze raz.
Po godzinie suczka odpowiednio zachęcana, podeszła do ławki, na której siedziałam. Już bez szczekania odważyła się podejść i zjeść smakołyk z mojej ręki – oczywiste, że milczałam i patrzyłam w bok, odwracając głowę od zwierzątka! Po kolejnym kwadransie spacerotreningu suczka wskoczyła na ławkę, szybciej zdecydowała się zjeść smakołyk z ręki, zeskoczyła i triumfalnie podnosząc ogon biegła obok właścicielki do płytkiego strumyka, gdzie cała szczęśliwa taplała się w ciepłej wodzie.
Jasne, że to był dopiero początek pracy. Zwierzątko dostało pierwsze wyraźne informacje, jakie zachowanie będzie chwalone i nagradzane. I suczka z ogromną ulgą zrezygnowała z własnej samodzielności i niezależności – wreszcie uczyła się reguł bezpiecznego przetrwania w tak trudnym i niepojętym dla zwierzęcia świecie ludzi.
Nie dajcie się namówić na uniezależnianie psa od siebie. Człowiek musi być serdecznym, życzliwym i konsekwentnym przewodnikiem swojego psa – dla dobra zwierząt i ludzi także.
Bardzo ciekawy artykuł! Niestety obecnie jest tyle sprzecznych opinii na temat tego jak wychować psa, że łatwo się w tym pogubić. Mój pies jest na ogół przyjazny, ale potrafi obszczekać gwałtownie poruszające się dziecko, człowieka z walizką na kółkach itp. Dostałam zalecenie, żeby w takich sytuacjach „wspierać” psa bo się boi – czyli głaskać i uspokajać, ale to nie pomaga, mam wrażenie, że pies się wtedy jeszcze bardziej nakręca. Kiedy próbowałam skorygować (właśnie przez „e-e”, „nie”) usłyszałam, że przez to sprawię, że pies na przyszłość nie będzie szczekał (bo wtedy słyszy korektę) jak się czegoś wystraszy tylko od razu przejdzie… Czytaj więcej »
Pani Anno, pies głaskanie w takiej sytuacji zrozumie jako aprobatę i nagrodę.
Ale samo „e” to za mało – trzeba psu po korekcie wskazać jak ma się zachować i dopiero to nagrodzić. A więc nowa trudna sytuacja dla psa – pies szczeka – reagujemy krótkim, błyskawicznym „e”, gdy pies zamilknie natychmiast wydajemy nowe polecenie np „siad, idziemy” i dopiero wtedy chwalimy „dobrze”, potem nagradzamy ponowną pochwałą, wreszcie pogłaskaniem lub smakołykiem. Niezależnie od tego – proponuję poszukać szkoły dla psów, w której ćwiczy się w grupach – wtedy trener może stwarzać różne trudne sytuacje, odwrażliwiając psa.
Serdecznie dziękuję za odpowiedź! Faktycznie chyba próbowałam to robić źle, na zasadzie: pies sobie spaceruje ze mną, wącha krzaczek, nagle dzieje się coś co on uznaje za zagrożenie, które trzeba odpędzić szczekaniem, ja mówię „e-e” i oczekuję, że on zrozumie to jako „przestań robić to co robisz i wróć do spacerowania i wąchania”. A pies rozumie tylko, że nie ma robić tego co robi, ale nie bardzo wie co ma robić w takim razie.
Bardzo dziękuję!
„Zanim” i „zamiast” to podstawy wychowania psa. Wskazywanie, co pies ma robić zamiast nieakceptowalnego zachowania jest konieczne – jeszcze lepiej, jeśli zdążymy wskazać to „zamiast”, zanim pies popełni błąd. Absolutnie konieczna jest zawsze pochwała i okazjonalna nagroda za to „zamiast”. Podobnie jak pochwała za każde prawidłowe zachowanie, zanim pies popełni błąd. Polecam lekturę mojego poradnika „Zwykły niezwykły przyjaciel”:-)
Przeczytałam, dziękuję! Chyba najbardziej mylące jest dla mnie to, że w przypadku gdy chcę, żeby pies coś ignorował, nie chcę żeby cały czas robił coś w zamiast – w tym sensie, że nie chcę musieć mu za każdym razem zajmować cały czas każąc mu siadać, warować czy iść przy nodze gdy rzecz, którą chcę żeby ignorował jest obok. Na przykład: gdy w Nowy Rok pies pierwszy raz usłyszał fajerwerki za oknem był bardzo zaniepokojony, ale popatrzył na mnie, ja podeszłam do niego, spojrzałam za okno, żeby pokazać, że tak, widzę i słyszę to co on, po czym popatrzyłam na niego… Czytaj więcej »
Serdecznie dziękuję za odpowiedź!
Rzeczywiście to mój błąd – gdy pies zaczynał obszczekiwać nie pokazywałam co ma robić zamiast, oczekiwałam (błędnie), że na e-e przestanie szczekać i wróci do tego co robił wcześniej (czyli spokojnego chodzenia i węszenia).
Dzisiaj wypróbowałyśmy to w lesie – pełno grzybiarzy i mój pies bardzo podejrzliwy wobec tych wszystkich ludzi chowających się w krzakach 😉 Było krótkie e-e i zaraz potem „idziemy” i podziałało! Pod koniec już zaczął ich ignorować i chociaż nadal zauważał, rzucał mi tylko spojrzenie i szedł dalej.
Bardzo dziękuję!