Nosem.pl Szkolenie psa Awaryjne przywołanie psa
Można by się długo spierać, jakie hasło należy najmocniej wpoić psu, tak, aby zawsze, niezależnie od tego, co dzieje się dookoła, zareagował prawidłowo, zgodnie z naszymi wymaganiami. Znajomy mi trener jednej ze szkółek kanadyjskich godzinami, z benedyktyńską cierpliwością, wymagał od zwierzaków siadania i wytrwania w tej pozycji. Trenerka Aneta, której pracę z trudnymi psami, i nie tylko z psami, można oglądać na zamieszczanych tu filmikach, preferuje przywołanie, bezapelacyjne przywołanie, choćby w najtrudniejszej sytuacji. Zdecydowanie wolę awaryjne przywołanie psa niż siad, ale dołożyłabym jeszcze awaryjne waruj, wstrzymujące psa w najszybszym biegu.
To bardzo proste – starczy, aby każde dokarmianie maluchów sygnalizować jednym i tym samym słowem lub – lepiej – dźwiękiem gwizdka. Chodzi o to, aby sygnał przywołania wyróżniał się zdecydowanie spośród wszystkich innych, aby szczeniak, a potem dorastający pies nie słyszał takiego sygnału na co dzień, aby nie zobojętnił się na ten dźwięk. Oczywiście każdy nabywca powinien być poinformowany w jaki sposób należy przypominać i utrwalać przywołanie – najpierw tylko wtedy, gdy mamy absolutną pewność, że pies nie zlekceważy sygnału. Dźwięk czy słowo awaryjnego przywołania powinno być dla psa tak silne, jak dla ludzi wolanie o ratunek w sytuacji zagrożenia życia, takie psie mayday, mayday, mayday…
Nie tylko zresztą podstawy przywołania mogą zostać wdrukowane w psią pamięć już w szczenięctwie – w znajomej hodowli dokarmiano maluchy, podając im jedzenie na blasze rodem z piekarnika. Skojarzenie zaspokojenia głodu z brzękiem i zapachem metalu poskutkowało spontanicznym chwytaniem, noszeniem i aportowaniem przez podrastające szczeniaki wszelkich dostępnych metalowych przedmiotów.
Sygnał przywołania, wpojony już w hodowli, możemy wzmacniać na różne sposoby – na przykład ktoś trzyma na smyczy naszego szczeniaka, a my, najpierw demonstrując maluchowi nagrodę czy zabawkę, uciekamy i przywołujemy – pomocnik musi puścić smycz w odpowiednim momencie, tak aby szczeniak był przekonany, że doskonale poradził sobie sam z hamującą go smyczą. Każdemu psu potrzebna jest świadomość sukcesu odniesionego w trudnej sytuacji – to najbardziej motywujące uczucie, także i dla nas…
Niezależnie od sygnału awaryjnego przywołania, powinniśmy nauczyć psa spokojnego przychodzenia na zawołanie na co dzień, na inne hasło, bez tak silnego napięcia emocjonalnego.
Waruj, nie siad, dlatego że przyjęcie w czasie polowania pozycji waruj jest bardziej naturalne dla psa, na pewno łatwiejsze niż siad. Nawet chart polski – wspaniały Łajdak Celerrimus, pierwszy chart polski w mistrzostwach Polski w posłuszeństwie – zawarował na jedną komendę w miejscu, chociaż przed chwilą poderwał się w pościgu za najprawdziwszym zającem… I to nie na zawodach, ale w ogromnym wtedy parku pomiędzy Krakowem a Nowa Hutą. Takiego widoku naprawdę nie da się zapomnieć, chociaż minęło już niemal czterdzieści lat…
Czy tylko psa można nauczyć bezapelacyjnego przywołania? Popatrzcie na filmiki. Myszołowiec towarzyski, czyli harris hawk, jedyny z drapieżnych ptaków, który poluje w grupie, podbiega na zawołanie do swojej trenerki. To, że podbiega po ziemi, nie jest aż tak imponujące, jak delikatne wybieranie nagrody ze stulonej dłoni – nie radzę nikomu obcemu karmić myszołowca z ręki!
A co będzie z bez porównania trudniejszym powrotem z powietrza? Proszę bardzo, właśnie na awaryjne zawołanie pani Anety biegnie ile sił w łapach owczarka niemiecka Pera, a nad nią leci przepiękne ptaszysko…
Tak zaowocowała zawarta wcześniej znajomość, znajomość o której już pisałam (zobaczcie Jak pies z ptakiem).
Materiał wideo dzięki Aneta Grzegorczyk.
Obraz Felix Lichtenfeld z Pixabay