Nosem.pl Praktyczny nos psa Dmuchawiec na wietrze, czyli o zapachu parę słów
Wyobraź sobie kulę dmuchawca; ogromną, blisko dwumetrowej średnicy. I z tej kuli bezustannie opadają uskrzydlone nasionka, unoszące się w powietrzu, opadające na ziemię, lądujące na trawie, betonie, gałęziach i ścianach domów.
Ta kula to właśnie ty – a te nasionka to mieszanina komórek twojego złuszczającego się nieustannie naskórka, także z płuc wydostające się przy każdym oddechu, bakterie żerujące na tobie i na tych komórkach także, wydzieliny wszystkich gruczołów, cząsteczki ścierającego się ubrania, butów, zapach kosmetyków, śniadania i wszystkich naszych emocji na dodatek. I twój pies widzi nosem te wszystkie nasionka, odróżnia je od pozostawionych przez innych ludzi i zwierzęta, od wszystkiego, co unosi się w powietrzu lub leży na ziemi. Widzi nosem dokładnie i tak doskonale rozróżnia, jak każdy z nas, obdarzony nawet tylko przeciętnym wzrokiem, odróżniłby chabry od maków połączone w jednym bukiecie z tulipanami i bzem.
To trochę tak, jakbyśmy obserwowali zwierzęta na łące – jeśli wiemy, jak wygląda koń, a jak owca, odróżnimy tabun koni od pasących się obok owieczek; w tabunie koni wskażemy siwka lub kasztankę; dla dobrego owczarza każda owieczka jest inna. I właśnie dlatego ten sam pies potrafi odnaleźć w lesie lub pod gruzami i panią Kowalską i pana Nowaka, bez potrzeby podawania próbek zapachowych każdego z zaginionych. Pies wie, czym różni się zapach każdego człowieka od wszystkich innych zapachów, ale potrafi też, po podaniu próbki zapachu pana Nowaka szukać tylko jego, ignorując wszystkie panie Kowalskie. Potrafi wśród rozłożonych identycznych przedmiotów wskazać tylko ten który przez jakiś czas miał w ręce pan Nowak, lub na odmienne polecenie odnaleźć w wyznaczonym terenie wszystko, co zgubił i pan Kowalski i pani Nowak.
A na dodatek korzystanie z nosa sprawia psu co najmniej taką przyjemność jak dla melomana wysłuchanie ulubionego koncertu, jak dla człowieka kochającego sztukę wejście do muzeum Luwru. Poznawanie świata węchem jest dla psa tak naturalne, jak dla nas odbieranie wrażeń wzrokowych.
Psy równie dobrze pracują na śladzie sportowym albo użytkowym, wiedzą, co to mantrailing lepiej od nas, szukają zapachu narkotyków, materiałów wybuchowych, postrzelonego bażanta lub naszej zgubionej złotówki. Nie tylko złotówki – pięciogroszówki zresztą też…
Starczy, aby pies skojarzył rodzaj zapachu i wybrał sposób pracy zgodny z poleceniem przewodnika, takie to proste, prawda?
Nie mam tylu przyjaciół ani znajomych, chętnych do układania śladu lub pozorowania zaginionego w lesie, abym mogła trenować psa do sportów węchowych, do pracy na serio; sama nie podołałabym już takim treningom. Ale nadal jestem praktyczna do obrzydliwości. Dlatego i moje, i zaprzyjaźnione zwierzaki potrafiły szukać zguby, co czasem przynosiło wymierne korzyści dla mnie. A dla nich możliwość jakiejkolwiek pracy węchowej; źródło radości i satysfakcji, najbardziej naturalne psie zachowanie.
Wprawdzie każdy pies sam z siebie bardziej interesuje się zapachem sarny czy zająca niż zgubionymi kluczykami od samochodu, ale i charty zdawały egzaminy na śladach właściciela i nie gorzej od owczarków rozpoznawały aport własny wśród dołożonych obcych – także na mistrzostwach Polski w posłuszeństwie.
Proponuję więc dla każdego psa zabawy węchowe – szukanie zguby na ścieżce, którą wracamy ze spaceru, albo zakosami na wyznaczonym terenie, szukanie przedmiotów nazwanych lub wyróżniających się zapachem właściciela – nic łatwiejszego, zapewniam. A jak to zacząć, napiszę w kolejnych opowieściach pod wspólnym hasłem – Taki praktyczny nos.