Człowiek najgorszym przyjacielem psa, czyli stulecie pod psem

Człowiek najgorszym przyjacielem psa, czyli stulecie pod psem

A właściwie więcej niż stulecie, Kennel Club in the United Kingdom – główna organizacja kynologiczna w Wielkiej Brytanii – założony został przecież w  1873 roku. FCI, czyli Międzynarodową Federację Kynologiczną powołano 22 maja 1911 roku. A dobre pół wieku wcześniej najrozmaitsze stowarzyszenia ustalały wzorce psich ras, zakładając księgi rodowodowej czworołapej arystokracji.

No i zaczęła się nieprawdopodobna moda na posiadanie psa, koniecznie psa rasowego.

A skoro na tej modzie można było nieźle zarobić – to niczym grzyby po deszczu powstawały najrozmaitsze kluby i stowarzyszenia, często z rodowodami wymyślanymi na poczekaniu. Pies przestał być dobrem trudno dostępnym i cenionym, za to azyle pękają w szwach – przynajmniej w tych krajach, w których nie zabija się po dwóch tygodniach zagubionych czy porzucanych zwierząt.

Coraz dziwaczniej interpretowane wzorce poszczególnych ras prowadzą już do kalectwa. Niejeden międzynarodowy champion urody charczy przy każdym oddechu, od innych wymaga się nienaturalnie wykoślawionych lub za krótkich łap, przekątowanego tyłu, nadmiernie długiej lub skróconej szyi, pomarszczonej skóry, a w najlepszym razie triumfu sztuki groomerskiej. Oczywiście co jakiś czas słyszymy apele o powrót do psa wzorcowego – i wszystko zaczyna się od początku.

Zwycięstwa na wystawach już nie wystarczały – zaczęła się także moda na psi sport.

Gdyby to miało na celu tylko prezentowanie możliwości porozumienia się ze zwierzęciem i utrzymanie pierwotnej użytkowości rasy, moglibyśmy z czystym sumieniem oglądać wszelkie psie zawody. Ale także nie wszystkie konkurencje sportowe wychodzą psom na zdrowie!

Tak jak pierwsze miejsce na wystawie stało się dla wielu właścicieli czymś najważniejszym, a hodowcom gwarantuje zbyt na wcale nie tanie szczeniaki, tak i zwycięstwa na zawodach bywają ważniejsze niż naturalne zachowanie i zdrowie psa. Psy na sportowych śladach mają węszyć tylko tak, jak tego wymaga regulamin, a chociaż pies to nie antylopka, to i tak wymyślamy zawody wymagające a to ciągłych skoków, a to jeszcze uderzania łapami w podajnik piłek.

Swobodny naturalny trucht obok przewodnika też nie wystarczał – no to premiowano chodzenie przy nodze jak na wojskowej paradzie, ze skręconą szyją i w przykurczu tylnych łap. Im mocniej w wyskoku z pełnego biegu pies chwyta rękaw pozoranta, tym większe brawa na widowni. Ciekawe, jakie zmiany nie tylko w kręgosłupie mają weterani takich zawodów – ale to przecież nie jest ważne, ma być wynik i już. Chęć wygrania za wszelką cenę uwzględnia już w tej cenie wszelkie możliwe kontuzje czy kalectwo zwierzęcia, a i metody treningowe stają się coraz mniej etyczne. I coraz bardziej przypominają te rodem ze średniowiecza.

Kiedy niedźwiedzia uczono tańczyć, przebieranie łapami wymuszała gorąca blacha; zwierzak stawiany na gorącej blasze słyszał pogodną muzyczkę.

Potem starczyło zagrać tę samą muzyczkę, aby miś podnosił łapy. Jeśli pies czuje nawet słabe impulsy obroży elektrycznej, nazywanej nowocześniej elektroniczną, i te impulsy ustępują przy przyjęciu wymaganej precyzyjnej pozycji, to „muzyczką” jest hasło wypowiedziane przez człowieka – no i mamy wyszkolonego na zawody psa.

Owszem, rozumiem i w pełni akceptuję powstrzymanie psiego pościgu za zwierzyną za pomocą nawet szokowego impulsu OE – bo tylko to przerwie trans pogoni u psa, który już raz z pasją ścigał sarnę czy zająca.

Rozumiem i w pełni akceptuję użycie wibracyjnej obroży dla nauczenia głuchego psa powrotu lub nawiązania kontaktu wzrokowego. Szkoliłam kiedyś głuchą dalmatynkę i właśnie wibracja obroży była sygnałem „popatrz na właściciela”. Wszystkie inne polecenia (siad, waruj, stój, aport, szukaj, idziemy, do mnie, zostań) suka wykonywała na gesty – oczywiście musiała te gesty zobaczyć najpierw. Sygnał obroży wibracyjnej dał suńce możliwość lepszego psiego życia, bezpiecznej swobody na spacerach. Ale używanie OE dla precyzji sportowej stawia moim zdaniem znak równości pomiędzy tzw. „nowoczesnym” a średniowiecznym szkoleniem.

Nie chcę, aby mój pies był warunkowany jak niedźwiedź, nie chcę nowoczesnych wynalazków wymuszających spokojny spacer.

Bo i w średniowieczu uwiązywano psu drewniany kół do obroży tak, aby bił po łapach przy każdej próbie biegu – czym innym są wszelakie haltery? Mój pies ma wiedzieć, że nagrody i korekty pochodzą tylko ode mnie, to ja zachęcam do współpracy i zabawy, gestami i nagrodami naprowadzam w odpowiednie zachowania, nie muszę wyręczać się kawałem drewna ani prądem.

A czy nie mam ochoty pochwalić się umiejętnościami mojego zwierzaka? Oczywiście, i właśnie dlatego próbuję wymyślić takie zawody, aby pies mógł szukać kluczy zgubionych przez właściciela tylko pod dyktando własnego nosa. Aby wszelkie ćwiczenia mogły być przydatne na każdym spacerze, okazywanie radości w kontakcie z przewodnikiem oznaczało doskonałą ocenę, a chodzenie w przykurczu i stresie natychmiastową dyskwalifikację – dyskwalifikację przewodnika oczywiście.

Jeżeli znajdę chętnych organizatorów i uczestników – dowiecie się o tym pierwsi.

Jeśli podobał Ci się artykuł, postaw kawę nam i naszym psom.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Udostępnij na:

Więcej z serii: Zofia Mrzewińska - z notatnika trenerki

Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Sara
Sara
2 lat temu

Ja bym tez bardzo chetnie wystartowala w zawodach ktore sa zabawne, ktore sprawiaja ze przewodnik sie smieje i takimi emocjami zaraza psa, a nie stresem wystepu. Czy konkurencje takie jak ktory pies wylamie pierwszy bo przewodnik przybral dziwaczna pozycje. Wygralam kiedys z Figa piergoi w ten sposob, bo nawet i Raszka nie wytrzymala!

Ania
Ania
2 lat temu

Zrezygnowałam z OBI właśnie z tego powodu: trenerka chciała nas przygotować pod zawody i doszło do tego, że psica, która wcześniej chętnie, choć nieidealnie chodziła przy nodze, zaczęła na hasło „noga” udawać głuchą i odwracać głowę – tak skończyło się piłowanie w kółko tej samej komendy z nienaturalną pozycją (głowa w górę). Obecnie już to prawie odkręciłyśmy, chętnie przychodzi do nogi i idzie przy mnie gdy mijamy inne psy lub osoby (bo do tego nam chodzenie przy nodze służy, nie do wpatrywania się w moje dziurki od nosa). Naszą pierwszą zabawą na spacerze było szukanie zgubionej rękawiczki (tak, to z… Czytaj więcej »

Sprawdź także
Indywidualne Mistrzostwa Świata Psów Ratowniczych FCI 2024
17/06/2024
Redakcja Nosem.pl
newsletter
Proszę czekać