Nosem.pl Pies w domu Sposób na lęk separacyjny?
W zaprzyjaźnionym domu dwie psice – bardzo młoda malinois i mocno wiekowa prawie husky miały problemy z pozostawaniem w spokoju, ciszy i zgodzie. Jak na spacer – to obie, żadna z nich nie chciała zostawać sama. Ale też nie chciały pozostawać razem.
Na dodatek przyszły pierwsze nieporozumienia – dorastająca malinois próbowała awansować w domowej hierarchii, starsza suczka nie zamierzała ustąpić. Wyjście właścicielki było dla niej zawsze straszliwym stresem – zabrana parę lat temu z przytuliska nadal obawiała się samotności. Nie potrafiła wtedy odpoczywać, kręciła się i dyszała ustawicznie śliniąc się tak, że na podłodze zostawały mokre plamy. Młodziutką malinois za to rozsadzał temperament – gdy tylko usłyszała kroki powracającej pani, lub czyjekolwiek kroki na schodach, szczekała skacząc na drzwi, ale szczekała tak, że dom trząsł się w posadach, a i drzwiom uderzenia pazurzastych łap nie wychodziły na zdrowie.
Być może po długiej, bardzo długiej i cierpliwej pracy – osobno z każdą z nich, potem dopiero razem – pozostawanie w ciszy i z nieco mniejszym stresem byłoby możliwe. Jednak rywalizacja o pierwsze miejsce między psicami mogłaby narastać – i oczywiście właśnie wtedy, gdy pozostawały same. Wsparcie udzielone starszej suce skutkowałoby tylko wtedy, gdy właścicielka mogła je kontrolować. Pod nieobecność człowieka – tego najważniejszego szefa – starszej suce, poprzednio wspieranej, trudniej byłoby okazywać uległość, młodsza, już silniejsza, tym zacieklej próbowałaby uzyskać przewagę.
Nie jestem ani nie byłam choć troszeczkę techniczna. Współczesne wynalazki, oczywiste dla później urodzonych, są dla mnie trudne do stosowania – do tego stopnia, że nie rezygnuję ze swojej starej komórki, choć nie mogę odbierać na niej mms-ów, a i o zamówienie czegokolwiek przez internet wolę prosić nieco młodszych znajomych. Dlatego oszczędzę wam (i sobie) technicznego opisu kamerki, którą znajoma zainstalowała w domu. Niedrogiej kamerki – kosztowała niewiele ponad sto złotych, czyli na pewno mniej, niż prawdopodobna wkrótce wymiana podrapanych drzwi.
Starczyło jedno spokojne „na miejsce”, aby kręcąca się nerwowo, zaśliniona sunia husky z wyraźną ulgą ułożyła się na swoim legowisku. A kiedy młoda malinois podniosła powitalne entuzjastyczne okrzyki słysząc samochód podjeżdżający pod dom – też na jedno słowo najpierw spojrzała z niedowierzaniem w stronę kamerki, skąd głos dochodził, potem zawarowała, i tylko ogonem waliła o podłogę.
Oczywiście dla skutecznego działania kamerki, czyli reagowania na polecenia wydawane na odległość, trzeba najpierw psa nauczyć, co w naszej obecności znaczą hasła „miejsce”, „zostań” lub „cisza” – i co tam jeszcze chcemy, choćby „spadaj” gdy zwierzątko spróbuje wskoczyć na kanapę. A potem nauczyć reagowania na głos dochodzący bodaj z drugiego pokoju. Nie można zaczynać od włączenia kamerki i wyjścia z domu – jeśli zwierzak przestraszy się samego głosu lub zlekceważy polecenie wydane na odległość, nastąpi tak zwany wybuch wygaszania, czyli może być jeszcze gorzej…
Uczmy reagowania na polecenia wydawane na odległość stopniowo, wtedy powinno się udać. Nie zapomnijmy, aby – też na odległość – pochwalić zwierzaka za oczekiwaną reakcję. Oczywiście pod warunkiem, że nasz pies wie już doskonale: każda pochwała zapowiada konkretną nagrodę – ale nagrodę nieregularną i odsuniętą w czasie…