Gdy pies broni zasobów

Gdy pies broni zasobów

Obrona zasobów – to niesłychanie modne ostatnio określenie. Pies nie oddaje zabawki ani aportu – broni zasobów; warczy, gdy właściciel wyciąga rękę w stronę porzuconej kości – no przecież broni zasobów; pokazuje zęby przy próbie nakłonienia do zejścia z kanapy – kanapa jest także zasobem, czyli to jest psie prawo.

A może to nie jest jednak obowiązujące psie prawo, tylko nasz elementarny błąd w wychowaniu?

Może po prostu zwierzątko nie zostało nauczone, że wszystko, ale absolutnie wszystko warto nam oddać? Że to my jesteśmy nie tylko źródłem wszelkiego psiego dobra, ale także decydujemy, co pies może ścigać, chwytać, nosić, pożerać; również my wskazujemy, gdzie jest psie miejsce i kiedy należy bez dyskusji to miejsce opuścić?

Tego rodzaju nauka jest dla zwierzęcia naturalna.  I nie wymaga stosowania krzyku ani przymusu fizycznego. Zwierzę, współpracujące przez całe życie w grupie rodzinnej, od szczenięctwa uczy się od zwierząt starszych, rodziców i opiekunów, wszelkich zasad przetrwania – niezdolne do takiej nauki nie ma żadnych szans na dłuższe życie.

Przywoływałam tu już książkę pani Joy Adamson „Moja lwia rodzina” (książka wydana także pod tytułem „Elza z afrykańskiego buszu”). Lwica Elza, urodzona na wolności, jeszcze niezbyt dobrze widziała, gdy trafiła pod opiekę pani Adamson – ani zawodowej trenerki-behawiorystki ani pogromcy zwierząt, po prostu kogoś, kto potrafił obserwować i gwarantować serdeczną opiekę niejednemu dzikiemu zwierzęciu. Gdy Elza była maleńka, nikt jej nie zabierał kości, ludzkie ręce pomagały trzymać surową kość i wydłubywać szpik zlizywany przez lwiątko z dłoni. Podrastającej Elzie pani Adamson palcami wyrwała mleczny ząb; a zdarzały się i drzemki w jednym łóżku. Dorosła, przywrócona wolności, samodzielnie polująca Elza akceptowała pomoc człowieka przy przenoszeniu zdobyczy. Broniła swoich „zasobów”, owszem, ale przed mniej zaprzyjaźnionymi ludźmi, nie przed opiekunami.

Jeżeli dzikie zwierzę może na tyle zaufać człowiekowi, to chyba bardzo staramy się popełniać wszelkie możliwe błędy, skoro udomowiony od tysiącleci pies, żyjący w naszym domu od szczeniaka, nie oddaje nam wszystkiego do rąk! Jeśli broni przed nami jakichkolwiek zasobów!

Tak przy okazji – czy każdy włoży rękę do pyska swego dorosłego pupila, aby bez pomocy lekarza weterynarii wyjąć palcami patyk uwięzły pomiędzy łamaczami szczęki? Jeśli nie, przypomnijmy sobie, czy nie mamy na sumieniu grzechów głównych, popełnianych wobec psa najczęściej…

Te grzechy to przede wszystkim drażnienie się ze szczeniakiem – w jakiejkolwiek formie. Zachęcanie do niekontrolowanego uciekania z czymś, co dajemy do zabawy. Wydzieranie z krzykiem kapcia dumnie noszonego w pyszczku przez psiego malucha, wciskanie siłą i także siłą odbieranie jakiegokolwiek aportu. To także wszelkie zabawy w przeciąganie, ale bez uprzedniego nauczenia szczeniaka właśnie w zabawie, że wszystko warto oddać. Rzucanie smakołyków na ziemię zamiast podawania z ręki, pozostawianie napełnionej miski (nie wodą! Woda zawsze powinna być dostępna) do nieustannej dyspozycji psa, drażnienie – choćby klepaniem po głowie – przy jedzeniu, akceptacja samowolnego zajmowania każdego miejsca… Złóżmy to wszystko razem i za pół roku najdalej zaczną się pierwsze problemy z bronieniem zasobów.

A wtedy trzeba będzie już nie zapobiegać, ale leczyć – na pewno siłą ani krzykiem nie odbudujemy zaufania do ludzkich rąk.

Być może trzeba będzie zacząć od karmienia tylko z ręki, albo nawet przez kaganiec, potem z miski trzymanej w rękach, potem ustawianej przy stopach, a może od ustawiania kilku misek – każda z maleńkim smakołykiem – i prowadzenia psa na smyczy od miski do miski; to już zależy od reakcji psa. Nie ma jednego skutecznego sposobu dla wszystkich psów, ale im prędzej zaczniemy leczenie, tym lepiej.

Oczywiście każdy pies, podobnie jak i Elza, może bronić swojej własności przed kimś obcym, człowiekiem czy zwierzęciem, ale ręce opiekuna powinny w psim odczuciu być źródłem wszelakiego dobra, a współpraca – także przy polowaniu na piłeczkę czy szarpak – zapowiedzią wspaniałych korzyści.  Kogoś obcego można przetestować, także prowokować – potrafi to wielu naszych najlepszych przyjaciół. Takim klasycznym testem jest upuszczenie trzymanej przedtem w zębach zdobyczy – jeśli pies nie spuszcza z oczu pozornie zostawionej zabawki i cofa się nieznacznie, a mięśnie całego ciała nadal ma napięte – to jest właśnie testowanie, prowokacja. Prowokacja do zabawy – tylko z ukochanym właścicielem, a do coraz poważniejszej konfrontacji – z wszystkimi innymi.

Uczmy więc od szczeniaka – oczywiście w zabawie – że wszystko warto oddać opiekunowi.

Choćby nawet – jak w przypadku prezentowanego tu filmu – obyło się na święta bez jarzynowej sałatki…. Marchewka, pietruszka i seler pomogły w nauce delikatnego traktowania rąk i reagowania na mocniej akcentowane słowa-polecenia. Że marchewkę nie tak trudno odebrać psu? No właśnie o to chodzi, aby na początku szczeniakowi było łatwo, dziecko też nie zaczyna nauki od uniwersytetu! Za to już w następne święta suczka pokaże aportowanie kiełbasy – obiecuję…

Jeśli podobał Ci się artykuł, postaw kawę nam i naszym psom.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Udostępnij na:

Więcej z serii: Zofia Mrzewińska - z notatnika trenerki

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna
Anna
2 lat temu

A czy spotkała się Pani z traktowaniem przez psa przewodnika jako „zasób”? Bo słyszę sprzeczne opinie na ten temat: jedni twierdzą, że to wymysł, inni, że jak najbardziej tak się zdarza i pies wtedy nie dopuszcza innych osób ani psów do „swojej” osoby. Mój tak właśnie ma, mi zaaportuje kiełbasę, odda wszystko. Ale osoby zbliżające się do mnie, podające rękę są odruchowo przez psa odsuwane łapami. Walczymy z tym, każę psu w zamian siedzieć gdy ktoś podchodzi, biec przodem gdy za nami idzie pies (żeby nie podbiegał do obcego psa). Nie wiem czy to faktycznie traktowanie mnie jako jego własność,… Czytaj więcej »

Sprawdź także
Pies pracoholik
04/06/2024
Zofia Mrzewińska
newsletter
Proszę czekać