Nosem.pl Psy pracujące Psy ratownicze Kim jest pozorant, Ty także możesz zostać pozorantem
Żaden ochronny kostium ani specjalny rękaw nie będzie potrzebny. Niepotrzebne specjalne umiejętności wymagane od pozoranta psów szkolonych do sportowej obrony, nie proponuję też pracy jako pozorant z psami z jednostek antyterrorystycznych; co to to nie! Tym razem starczy ubranie jak na dwugodzinny spacer w lesie niezależnie od pogody, no i kondycja wystarczająca na taki spacer.
Psy ratownicze, poszukujące zaginionych ludzi, powinny jak najczęściej pracować na obcych zapachach – czyli na treningu szukać obcego, nigdy wcześniej nie spotkanego człowieka, którym właśnie jest pozorant.
Jak to wygląda w praktyce? Trzeba skontaktować się wcześniej z organizacją ratowniczą, szkolącą psy poszukiwawcze, uzgodnić termin, przyjechać na zbiórkę. Prowadzący zajęcia odprowadzi nas na wyznaczone miejsce lub na przykład powie – proszę iść tą dróżką do strumyka, nad wodą skręcić w prawo, po pięćdziesięciu krokach rozłożyć karimatę i położyć się wygodnie nad brzegiem.
I tylko tyle? No właśnie, ale dla nas, mieszczuchów przywykłych do chodzenia co najwyżej po parkowych alejkach, czas oczekiwania na odnalezienie przez psa będzie się niemiłosiernie dłużyć. Bo coś niepokojąco zaszeleści w krzaczkach za nami, trzaśnie gałązka, zerwie się wiatr. Zimą zajęcze ślady w śniegu urosną do rozmiarów niedźwiedzich łap, latem zaatakują nas komary, a jeśli pozorujemy w nocy, to każdy robaczek świętojański zamieni się w błyszczące wilcze oczy… Odwykliśmy od ciszy i samotności, od patrzenia w niebo i nierobienia zupełnie nic.
Dopasowany do aktualnych możliwości zwierzęcia, ze stopniowaniem utrudnień. Praca psa podczas treningu ma zawsze wyznaczony cel, czy to sprawdzenie radzenia sobie w nowej sytuacji, wytrwałości w szukaniu czy korygowanie błędów popełnionych podczas poprzednich zajęć. I nie ma nic gorszego niż pozorant z fantazją, taki, który postanowi, zamiast czekać nad strumykiem, przejść przez wodę i pójść dwa kilometry dalej, aby sprawdzić, czy pies go znajdzie. Tego rodzaju zachowanie utrudni realizację zadań treningowych – to trochę tak, jakby na pierwszej lekcji matematyki w szkole podstawowej zrobić dzieciom klasówkę z rozwiązywania równań drugiego stopnia.
Pies może oszczekiwać kogoś odnalezionego, co jest informacją dla podążającego za zwierzęciem ratownika, może po odnalezieniu nas zrobić natychmiast w tył zwrot i popędzić z informacją do swojego przewodnika – a my nadal czekamy spokojnie, aż podejdzie przewodnik zwierzaka.
Na prawdziwej akcji ratowniczej sytuacja może się zmieniać; podczas treningu obowiązuje jedna zasada – zachowujemy się dokładnie tak, jak to z nami ustalono wcześniej. Zostałam kiedyś poproszona o odegranie roli zaginionej w lesie staruszki; staruszki chodzącej o kiju, i bardzo obawiającej się psów. Miałam, zgodnie z omówionym przed pójściem w las scenariuszem, krzyczeć i machać kijkiem na widok zwierzaka – ale ten pies był już starannie zobojętniony na to, co może robić odnaleziony człowiek. To był po prostu kolejny sprawdzian, na ile pies zapamiętał zadania stawiane podczas szkolenia.
Organizacje ratownicze raczej nie grzeszą nadmiarem pieniędzy, nie liczmy więc na to, że otrzymamy wynagrodzenie za dwie godziny przeleżane w lesie ani na zwrot kosztów dojazdu. Dostaniemy coś znacznie cenniejszego – pewność, że w jakiś, bodaj skromny sposób przyczynimy się do uratowania naprawdę zaginionego człowieka.
A jak można zacząć zobojętniać psa na dziwne zachowanie człowieka? Na podskakiwanie, pisk i machanie rękami? O tym napiszę następnym razem.
Jeśli chciałbyś się sprawdzić choć raz, jako pozorant dla psów ratowniczych skontaktuj się z najbliższą Twojemu miejscu zamieszkania grupie ratowniczej z psami. W okolicy Krakowa lub Rzeszowa, napisz na adres redakcji [email protected]