Nosem.pl Szkolenie psa Ustawiczne rzucanie piłki psu – nie służy wyciszaniu emocji
Pomiędzy blokami, stawianymi w Krakowie pól wieku temu, zostawiono dość miejsca na boisko i zieleń – niewielka górka w zimie służy dzieciakom do zjazdów na sankach, a przez cały rok jest także miejscem spacerowym dla psów. I na boisku i na górce każdego ranka można obserwować właścicieli, rzucających piłeczki swoim psom. Psy biegają za piłeczkami, chwytają, przynoszą, upuszczają na widok drugiej piłeczki trzymanej w ręce, szczekaniem domagają się kolejnego rzutu, znowu biegają i jeszcze, i jeszcze raz. Po dobrym kwadransie lub dłużej właściciel wraca zadowolony do domu – piesek wybiegał się porządnie przed pozostaniem na wiele godzin, może spokojnie odpocząć.
Wręcz przeciwnie – pies nie miał możliwości pełnego zaspokojenia największej potrzeby każdego małego drapieżnika, jakim jest skuteczne polowanie. Przyjrzyjmy się łańcuchowi zachowań łowieckich – zaczyna się od badania terenu, poszukiwania zdobyczy, potem jej lokalizacji, po zlokalizowaniu prawdziwej albo umownej ofiary następuje pościg, chwyt i zabicie. Prawdziwe lub symboliczne. Pierwsze ogniwa tego łańcucha – poszukiwanie i lokalizacja – wymagają od psa świadomej spokojnej pracy umysłowej, podejmowania najrozmaitszych działań, bo ta prawdziwa zdobycz nie zachowuje się tak samo za każdym razem. Emocje w czasie pościgu i chwytu są zawsze szalenie mocne, ale przecież po zakończonym sukcesem polowaniu przed psem nie staje w prowokującej postawie następna zdobycz! Zwierzę ma szanse na wyciszenie emocjonalne. A przy kolejnym i następnym bezustannym wyrzucaniu piłeczki pies nie ma na to żadnych szans.
Rzucanie piłki psu, czyli ustawiczne pobudzenie uciekającą, ale łatwo dostępną zdobyczą nie służy psom ani ludziom – potrafimy przecież spokojnie pracować przez miesiąc, rozsądnie planując wydatki. Ogromna wygrana w toto-lotka lub nagle sypiące się z nieba pieniądze rzadko kiedy sprzyjają przemyślanym decyzjom. A już na pewno nie skutkują wyciszeniem emocji. Zresztą nie tylko z nieba lecące pieniądze – w supermarkecie przed kasą na podłodze leżała moneta, najwyżej pięciozłotowa, boć większych nominałów monet nie mamy. Z kolejki do kasy wysunęła się bynajmniej nie biednie ubrana pani, porwała tę monetę jak diabeł duszę i zacisnęła w trzęsących się rękach, patrząc z wyzwaniem na kolejkowiczów… Pani gotowa była walczyć o swoją zdobycz, tracąc najwyraźniej na tę chwilę zdrowy rozum.
Ta sama piłeczka, zabawka czy nasza rękawiczka, pokazana psu i schowana w coraz bardziej wymyślny sposób lub upuszczona podczas spaceru tak, by pies tego nie zauważył, będzie zdobyczą prawdziwszą. Pies na polecenie przewodnika zaangażuje się w szukanie, w pracę węchową, zrealizuje spokojnie pierwsze ogniwa łańcucha zachowań łowieckich. Po przemyślanym, zakończonym sukcesem polowaniu wróci do domu odpocząć – na pewno z lepszymi emocjami niż zwierzę, któremu oferujemy wyłącznie pościg i chwyt.
Swoją drogą – każdego psa, który chętnie ściga i chwyta umowną symboliczną zdobycz, można nauczyć oddawania do rąk jednej wyrzuconej piłki, bez pokazywania drugiej. Tylko w takiej sytuacji, gdy pies piłkę, aport, czy jakąkolwiek zabawkę oddaje nam do rąk, jesteśmy prawdziwym liderem polowania; pies uznaje w nas szefa, godnego szacunku i zaufania. Pies. który upuszcza piłkę przed człowiekiem, sam staje się szefem i domaga się określonych działań z naszej strony. Przy ustawicznej wymianie jednej piłki na drugą jest jeszcze gorzej – spadamy do roli automatu do wyrzucania zabawek – wymyślono już takie urządzenia dla naszych milusińskich.
Zdecydowanie wolę być szefem dla mojego psa i umożliwić mu na co dzień spokojną pracę umysłową, nie tylko pobudzenie i zmęczenie fizyczne. A wy?