Nosem.pl Pies w domu Mój pierwszy pies Rajskie jabłuszko dla psa, czyli o koniecznych zakazach i skutkach braku podporządkowania
Jakby to było pięknie – pozostać na zawsze w raju! Tak niewiele było trzeba – respektowania jednego zakazu, prawda? Być może, gdyby wąż podsuwał Ewie spleśniałe, gnijące, robaczywe jabłuszko, Ewa nie usłuchałaby węża. Ale cóż, wybór należał do niej, nie było drugich i trzecich ostrzeżeń, nie było podsunięcia lepszego jabłuszka, nie było smyczy wstrzymującej przed popełnieniem nieodwracalnego błędu.
Ale nie możesz pozostawić mu zawsze i wszędzie wyboru zachowania, prawa podejmowania decyzji. Nie chodzi przecież o to, aby pies poruszając się jak nakręcony automat wygrywał wszelkie możliwe zawody, aby zachowywał się niczym żołnierz kompanii reprezentacyjnej i oddychał tylko w nakazanym rytmie. Po prostu na nasze zwierzątko, tak samo jak w raju, czekają rozmaite kuszące jabłuszka – i musimy uniemożliwić sięganie po nie, zanim nie będzie za późno.
No to zacznijmy od jadalnych pokus. Merry, młody owczarek niemiecki pozostawiony na siad bez smyczy podczas egzaminu posłuszeństwa, wzgardził jedzeniem podrzuconym pod psi pysk. Niedługo później jego właścicielka znalazła w ogrodzie solidny kawał kiełbasy naszpikowanej szarym proszkiem. Merry zignorował poczęstunek wrzucony przez kogoś za ogrodzenie; uratował swoje życie, bo na długo przed egzaminem uczyliśmy tego psa podporządkowania nakazom i zakazom przewodnika.
Pamiętacie – pies uzależnia się od sytuacji, w domu mniej nowych zjawisk odwraca uwagę zwierzątka. Nie trzeba szarpać zwierzaka na smyczy ani na kolcach, nie trzeba szpikować kiełbasy pieprzem. Najpierw uczymy gestu pozwalającego podejść do smakołyka trzymanego w ręce – jeśli będziemy konsekwentni, pies szybko zrozumie, że można zjadać tylko to, co właściciel wskaże, poda w misce lub poda z ręki podstawionej pod psi nos. No to klękam, w zamkniętej dłoni mam smakołyk, gestem tej właśnie dłoni z dodatkowym słownym poleceniem naprowadzam psa w siad. Gdy pies usiadł, odsuwam dłoń co najmniej o metr, otwieram, smakołyk nie tylko pachnie, ale jest widoczny.
Pies podrywa się – ZANIM zdąży doskoczyć, zamykam dłoń, ze spokojnie wypowiedzianym „NIE” tą samą ręką ze smakołykiem ponownie naprowadzam psa w siad. UWAGA – nie powtarzam hasła „siad” – nie chodzi przecież o naukę pozostawania w podanej pozycji, ale o podchodzenie do jedzenia tylko na hasło! Pies siada, cofam rękę, otwieram dłoń, pies podbiega, zamykam dłoń, ze słowem „NIE” wypowiedzianym spokojnie, bez gniewu – to jest nauka, nie karcenie – ponownie naprowadzam w siad. Pies siedzi, cofam rękę, otwieram dłoń ze smakołykiem, pozostawanie w pozycji siad wzmacniam tak zwaną „kocia łapą” – czyli po prostu drugą dłoń z rozpostartymi palcami trzymam przed psim pyszczkiem. Jeśli mimo to pies rusza z miejsca, powtarzam wszystko tak długo, aż pies – już bez blokady kocią łapą – zdumiony będzie siedział wlepiając oczki w dłoń trzymającą jedzenie o metr przed psim nosem. Wtedy wypowiadając nowe hasło (lub to, z którym podaję miskę) palcami drugiej ręki stukam w smakołyk, zachęcając gestem do podejścia, pozwalam zjeść.
UWAGA – nie podsuwam jedzenia pod pysk! To nie jest nauka spokojnego jedzenia z podsuniętej ręki, ani tym bardziej bezsensownego czekania nad podaną miską! Uczę podchodzenia tylko do wcześniej wskazanego jedzenia, tylko za pozwoleniem, na hasło!
A potem – znowu najpierw w domu – chodzę z psem na smyczy dookoła stołka, na którym leży kawałek kiełbasy, najpierw tak, by sobą oddzielać psa od stołka, potem pies idzie pomiędzy stołkiem a mną. W tym ćwiczeniu chwalę i nagradzam mijanie stołka – jeśli pies nie próbuje sięgnąć po jedzenie, naprowadzam w siad i nagradzam innym smakołykiem podanym z ręki; nie biorę jedzenia ze stołka!. Jeśli próbuje – ze słowem „NIE” blokuję psa smyczą, obchodzę stołek jeszcze i jeszcze raz. Następny etap to już poza domem chodzenie z psem na smyczy dookoła jedzenia leżącego na ziemi – jedzenia pozostawionego wcześniej przez naszego pomocnika. Kolejno przechodzę z psem nie dookoła, ale obok leżącej pokusy, nadal na smyczy.
Wreszcie zostawiam psa na siad, tym razem na długiej 10-metrowej smyczy, kilka metrów przed pozostawionym przez pomocnika jedzeniem, odchodzę na długość smyczy i przywołuję psa do siebie. Nagradzam ignorowanie jedzenia leżącego na ziemi kilkoma smakołykami podanymi z ręki; w razie potrzeby smyczą i ostrym „NIE” powstrzymuję zainteresowanie tym na ziemi. A potem powtarzam ćwiczenia już bez smyczy – od omijania stołka w domu zaczynając, uff.
Końcowe ćwiczenia trzeba co jakiś czas przypominać – stawką może być życie naszego psa.
Wigo i Raszka, dwa młode malinois, wracały ze spaceru w bagażniku samochodu. Podczas wyjazdu na szosę bagażnik otworzył się nagle – psy pozostały warując, kierowca ostrożnie zwolnił, zatrzymał auto i blady z przerażenia staranniej zamknął bagażnik. Ten spacer mógł zakończyć się tragedią – naukę czekania na pozwolenie opuszczenia auta opisałam tu w artykule „Jak przyzwyczaić psa do samochodu, czyli komfort wspólnej jazdy”.
Naprawdę warto każdego psa, już od szczeniaka, uczyć bezwzględnego posłuszeństwa w sytuacjach, które mogą być niebezpieczne lub bardzo konfliktowe – i to nie tylko dla naszego psa. Jeśli przy pierwszym psie nie wiesz, jak to zrobić, poszukaj dobrego trenera, takiego, który spokojnie oduczy twoje zwierzątko samowolnego zjadania wszelakich rajskich jabłuszek, od oszczekiwania samochodów, rowerzystów i biegaczy poczynając. Bo wszystkie prawa naszego psa kończą się tam, gdzie zaczynają się prawa innych zwierząt – i innych ludzi także.