Nosem.pl Pies w domu Bohater czy bestia. Za wiele wymagamy od psów.
W ogrodzie, razem z bawiącymi się kilkuletnimi dziećmi, pozostawiono potężnego psa, znanego ze skłonności do pilnowania, zdecydowanie nieufnego wobec obcych. Sześciolatki od sprzeczki o zabawkę przeszły do hałaśliwych przepychanek, pies skoczył, chwycił zębami za ucho najmniej znanego sobie chłopca. Rany nie zagrażały życiu, ale jednak wymagały natychmiastowego odwiezienia do szpitala, założenia szwów. Dziecko przeżyło szok, sprawę opisano w mediach – wśród komentarzy nie brakło domagania się zabicia psa – bestii.
Gdyby chwilę przedtem do ogrodu wszedł obcy człowiek i zamachnął się na którekolwiek z dzieci, ten sam pies prawdopodobnie bez wahania i znacznie bardziej na serio zaatakowałby intruza. Prawdopodobnie też przez wielu zostałby uznany bohaterem – przecież obronił dzieci.
Motywy działania psa w obu wydarzeniach wywodziłyby się z typowych dla rasy zachowań. Pies nie może wiedzieć, że uderzenie i chwyt zębami, które w psim stadzie po prostu zdyscyplinowałyby inne zwierzę, są aż tak bardzo niebezpieczne dla ludzkiego dziecka. Pies nie wie też, czy pilnowania terenu nie przypłaci własnym życiem.
Za często i za łatwo przypisujemy psom ludzkie rozumienie sytuacji, znajomość naszego dekalogu i świadomość skutków każdego działania. Bohaterem uznano psa, od którego podczas kolejnych wizyt w gabinecie weterynaryjnym pobrano sporo krwi, potrzebnej do transfuzji dla innych psów, bohaterem zostanie okrzyknięty pies, który w lesie odnajdzie zaginionego obcego człowieka, także pies szukający min. Ale pies pracujący na polu minowym nie wie, że może zginąć; nie wie tego też zwierzak szkolony dla antyterrorystów – przecież podczas wszystkich treningów, nawet boleśnie uderzony, ostatecznie zawsze wygrywał! Pies pracujący podczas akcji ratowniczej zachowuje się zgodnie z uprzednio otrzymanym szkoleniem, wykorzystując naturalną i konieczną dla przetrwania gatunku chęć poszukiwania źródła interesującego zapachu. Niby dlaczego bohaterem miałoby być zwierzę szukające zapachu obcego sobie człowieka, a nie na przykład wskazujące trufle pod dębami?
Za łatwo i za często dzielimy zwierzęta na bestie i bohaterów; wprawdzie w obronie swojej grupy rodzinnej niejeden wilk i pies narazi własne życie, ale nie oczekujmy tego, nie wymagajmy od zwierząt zbyt wiele. Przynajmniej nie wierzmy we wszystko, co oglądamy na filmach. „Rin-Tin-Tin – pies o stalowych szczękach”, a potem wszelkie Szariki i Cywile zapoczątkowały modę na owczarki niemieckie; po „Lessie, wróć” szczeniaki collie wręcz rozchwytywano. „101 dalmatyńczyków” skrzywdziło najboleśniej te prawdziwe, nie rysunkowe psy – błyskawicznie przybyło dalmatyńczyków w azylach, gdy na co dzień nie postępowały zgodnie z disneyowskim wzorem.
Gdy okazuje się, że i malinois wymaga od właściciela bardzo wiele czasu, pracy i cierpliwości, że nie będzie po treningu, tym bardziej sam z siebie bohaterem ani bestią – zwierzę w najlepszym razie trafia do azylowej klatki. I z tej klatki trudniej już jest wyjść – impulsywny, skaczący na kraty lub biegający w kółko z miską w zębach rudy kłębek stresu i emocji prezentuje się zupełnie inaczej niż w reklamowych filmach. Trudno uwierzyć, że ten sam pies, inaczej prowadzony, może odwiedzać niepełnosprawne dzieci i cierpliwie znosić dotyk małych rąk.
W programach szkolnych, od podstawówki do matury, nie ma ani jednej godziny poświęconej poznaniu zachowań zwierząt nam towarzyszących. Tym bardziej powinniśmy my – psiarze – powtarzać naszym bliskich i znajomym, chętnych na jakiegokolwiek psa, że to najpierw obowiązek, a potem przyjemność. Niechże wystarczy fakt, że pies jest po prostu zwierzęciem, z którym najłatwiej możemy porozumiewać się na co dzień.
Żaden Reksio nie rodzi się bohaterem ani bestią – to tylko my jesteśmy odpowiedzialni za nasilanie cech wymaganych w poszczególnych rasach, zdrowie fizyczne i psychiczne, prawidłowy odchów, wychowanie i szkolenie – a potem za każde codzienne zachowanie naszego psa.