Nosem.pl Pies w domu Trzymajmy ręce przy sobie, nie zaczepiajmy cudzych psów
W tak zwanych dawnych dobrych czasach niejedno dziecko dowiadywało się jeszcze przed pójściem do szkoły, że przy stole należy siedzieć tak jak na koniu – czyli trzymać łokcie przy sobie. Dodatkową pomocą wychowawczą bywały grube tomiszcza, wkładane latoroślom pod pachy – ot, skuteczna lekcja stołowego savoir-vivre’u. Bardzo chętnie sprezentowałabym właśnie najcięższe książki psiarzom i niepsiarzom, wyciągającym beztrosko ręce do cudzych psów.
I najczęściej nie życzy sobie, by przypadkowi przechodnie, nawet bez grzecznościowego pytania, oferowali czułości szczeniakowi; ja także coraz bardziej nieuprzejmie reaguję, gdy obcy nam człowiek chce wytrzeć ręce w mojego stareńkiego, schorowanego psa. Nawet kaganiec założony w środkach komunikacji miejskiej nie zawsze powstrzymuje od głaskania cudzego zwierzęcia. I jakże często łatwiej zniechęcić kogoś, kto nie ma własnego zwierzaka niż drugiego psiarza! „Ja też mam psa” – usłyszymy i obce ręce już miętolą uszy i klepią zwierzątko po głowie w najmniej przyjemny dla psa sposób.
Podobnie trudno zniechęcić niejednego dobrego znajomego od udzielania niepotrzebnej pomocy szkoleniowej czy korygowania bodaj głosem naszego psa. Pomoc szkoleniowa może być bardzo mile widziana – ale tylko w sposób uprzednio uzgodniony z właścicielem; na jego prośbę. Każdy szanujący i psy, i swoich klientów trener najpierw wyjaśni właścicielowi cel ćwiczenia i sposób, w jaki najlepiej wytłumaczyć psu o co chodzi. Na własnym psie można zademonstrować ćwiczenie lub opisać tak dokładnie, aby nie było potrzeby przejmowania smyczy – chyba że ktoś o to poprosi. Najlepiej świadczy o szkoleniowcu taki pies, dla którego już po kursie najcenniejsza jest praca z właścicielem.
To nadal nie daje nam prawa do wydawania jakichkolwiek poleceń poznanemu przed chwilą Burkowi. Nie mamy prawa pouczać dzieci naszych gospodarzy – i podobnie nie mamy takiego prawa wobec cudzych zwierząt. Możemy za to, jeśli wizyta jest konieczna, poprosić o izolowanie zwierzaka. No i absolutnie nieakceptowalne są jakiekolwiek formy dokarmiania jak i próby wydzierania czegoś z pyska najbardziej nawet zaprzyjaźnionemu, ale przecież nie naszemu psu! A już sprawdzanie reakcji na prowokacyjne zachowanie, choćby machnięcie ręką na któregokolwiek z domowników, może skończyć się w sposób nieprzewidywalny dla żartownisia.
Ale poczekalnia, duża czy mała, to przecież nie jest wybieg dla psów! Nic bardziej nonsensownego niż zachęcanie naszego psa do zawierania znajomości z drugim czworonożnym pacjentem – wszystko jedno, czy ten drugi to pies, kot czy świnka morska. Nie tylko zapach lekarstw i odgłosy dochodzące z gabinetu, nie tylko nasze zdenerwowanie udziela się wszystkim zwierzakom – nie wiemy przecież, czy bezpośrednie spotkanie pyskiem w pysk wyjdzie któremukolwiek z nich na zdrowie. A już w każdej, dużej czy małej poczekalni należy bezwzględnie założyć kaganiec psu startującemu z nieukrywaną agresją do wchodzących i wychodzących ludzi – czy to z psami czy bez.
Trzymajmy więc ręce przy sobie i trzymajmy nasze psy przy sobie we wszelkich publicznych miejscach; mniej będzie niepotrzebnych konfliktów pomiędzy ludźmi i zwierzętami także.