Nosem.pl Ciekawostki o psach Święto pracy z psem
Ogłoszony nie tak dawno dzień psa ratowniczego przyniósł więcej dobrych myśli o czworonożnych pomocnikach człowieka – nawet wśród ludzi, którzy na co dzień patrzą na psy bez specjalnej sympatii. No i bardzo dobrze, chociaż zdecydowanie wolałabym, aby dzień psa ratowniczego przemianować na dzień psa pracującego i praktycznie obchodzić przez cały rok.
Zbyt często nie chcemy pamiętać, że pies jest jedynym zwierzęciem na świecie, udomowionym nie dla pomocnej nam siły fizycznej, nie dla mięsa, skóry, wełny czy mleka, ale dla cech psychicznych. Dla tych cech, które sprawiają, że sama możliwość współpracy z człowiekiem może być dla psa wystarczającą nagrodą, ważniejszą niż głaskanie, przytulanie czy inkrustowane cyrkonie w wypasionej nowiutkiej obroży.
Niekoniecznie poszukiwanie zaginionych czy starty w mistrzostwach świata w obedience, ale proste, codzienne zajęcia, upewniające naszego najlepszego przyjaciela, że nieustannie jest nam potrzebny. Przyniesienie kapci, podanie smyczy, bodaj zabawa w szukanie właściciela schowanego w drugim pokoju za kotarą czy fotelem – to już praca dostępna dla każdego psa. Warto jednak pamiętać, że chociaż ustawiczne zagłaskiwanie nie stwarza komfortu psychicznego, ale jeszcze bardziej krzywdzące jest wymaganie, by pies cały czas oddychał tylko na komendę i chodził na baczność, niczym żołnierz z kompanii reprezentacyjnej. W żyjącej na swobodzie wilczej czy likaoniej rodzinie jest czas na wspólną pracę, odpoczynek i na zabawę także.
Jeśli uczę psa reagowania na rozmaite polecenia, to nie tylko dlatego, aby przyniosło mi to jakąkolwiek korzyść, a psu możliwość życia bez konfliktów wśród ludzi. Przede wszystkim po to, aby zabezpieczyć wrodzoną potrzebę współpracy w rodzinnej czy zaprzyjaźnionej grupie. Nie lekceważmy tej potrzeby.
Zdarzyło się mojej suce malinois, gdy była dopiero kilkumiesięcznym szczeniakiem, wmaszerować dumnie do pokoju z trzymanym w zębach kawałkiem tapety, oderwanym przed chwilą ze ściany w korytarzu. Pierwszy raz wtedy ta nadmiernie niezależna i pewna siebie suczka okazała chęć współpracy – pokazywała mi zdobycz, nie rozszarpała w ukryciu samodzielnie upolowanego kawałka papieru. Pochwaliłam tak bardzo zadowolone z siebie zwierzątko – wbrew obawom znajomych psiarzy nie poskutkowało to koniecznością remontu mieszkania za miesiąc. Po prostu, niezależnie od pochwały, natychmiast wskazałam co można w ciekawszy sposób chwytać i przynosić, jaka symbolicznie upolowana zdobycz spotka się nie tylko z pochwałą, ale i z nagrodą.
Ta sama psica, już jako dorosła, z prawdziwą radością, bez potrzeby ustawicznego nagradzania, demonstrowała najrozmaitsze zachowania podczas spotkania z dziesięciolatkami w jednym z krakowskich klubów. Po trwającym godzinę pokazie aprobowała także wszelkie czułości od dzieci. A ja do dziś zachowałam otrzymany wtedy owinięty w celofan kolorowy lizak na patyku, prezent od dziewczynki siedzącej na inwalidzkim wózku.
Jednak serdeczne podziękowania za skuteczną, bezinteresowną pomoc okazaną komukolwiek z naszych bliźnich długo i ciepło zostają razem z nami. Wymyślmy na co dzień takie zajęcie dla psa, aby czuł się z nami pewnie i bezpiecznie. Bardzo szybko okaże się, że zapewnienie odpowiedniej, chwalonej i nagradzanej pracy rozwiązuje większość problemów wychowawczych, dokuczliwych nie tylko dla właścicieli psów.