Nosem.pl Szkolenie psa Pies, który niczego się nie boi
Jak wychować psa, który niczego (no, prawie niczego) nie boi się na co dzień? Pisałam niedawno o wymaganiach stawianych psu ratowniczemu; odnaleziony człowiek może być w szoku, obolały, chory, przerażony, nie kontrolujący swoich zachowań.
Tymczasem niejeden nasz miejski Ciapek potrafi rozjazgotać się na widok człowieka podpierającego się laską, spanikować nawet przy raptownym otwieraniu parasola, a podczas pierwszych prób pracy węchowej odskoczyć w przerażeniu dochodząc śladem do właściciela klęczącego za drzewem.
Byłoby dobrze, gdyby już w hodowli szczeniak mógł bawić się z leżącym człowiekiem; znajoma hodowczyni goldenów siadała na specjalnie wypożyczonym wózku inwalidzkim, wołając szczeniaki do siebie; zapraszała też dzieci sąsiadów, ucząc i dzieci i szczenięta prawidłowych wzajemnych relacji. Nie wszyscy hodowcy zadbają o podobny trening jeszcze wtedy, gdy szczeniak z pełnym zaufaniem akceptuje nowe zjawiska, ale i my, niezależnie z jakich warunków kupimy zwierzątko, możemy uczyć przede wszystkim zaufania do rąk i tolerowania rozmaitych ludzkich pomysłów. Poczynając od ćwiczeń w domu.
Starczy na dwóch stosikach książek lub na dwóch krzesłach położyć deskę do prasowania i dłońmi asekurować wniesionego na taką przeszkodę szczeniaka, pomagając w pierwszym przejściu. Każde skuteczne pokonanie jakiejkolwiek przeszkody budzi w psie dobre emocje – można usiąść na podłodze i namawiać zwierzątko do przeskoczenia naszych opartych o którykolwiek mebel nóg. Można biegać na czworakach, zachęcając do zabawy – a jak niby bawią się ze szczenięciem dorosłe psy??? Przecież nie chodzą na tylnych łapach!
Przydatny byłby też bujany fotel babuni, albo przynajmniej obracane krzesło – jedna ręka obraca krzesło czy wprawia fotel w ruch, druga asekuruje malca.
I wymyślać coraz to nowe sytuacje, stopniując starannie utrudnienia. Oczywiście szczeniak musi mieć absolutną pewność, że to jest zabawa; jakikolwiek nasz błąd byłby bardzo trudny do odpracowania.
Moja Raszka, suka malinois, miała szczenięctwo dość urozmaicone; asekurowana dłońmi chodziła nie tylko po desce do prasowania, także po klawiszach pianina, zachęcana smakołykiem do następnego kroku. (Własnego pianina wprawdzie nie mam, ale wykorzystałam w tym celu dość już rozstrojony instrument u znajomych…) Wiele razy w zabawie przewracałam się obok szczeniaka pozorując drgawki, z piskiem biegałam na czworakach owinięta w koc. Raz tylko kilkumiesięczną Raszkę zdumiał i przestraszył dziwnie zachowujący się człowiek – ktoś przycinał żywopłot; od strony Raszki wyglądało to tak, jakby nad żywopłotem przesuwała się połówka człowieka. Ale i tego stracha szybko oswoiłyśmy smakołykami, które zawsze miałam przy sobie.
Ku zdumieniu wielu znających impulsywność owczarków belgijskich malinois, moja suka bez znużenia wytrzymywała dwie godziny zajęć edukacyjnych z dziećmi; akceptowała także poznawanie swojego ciała rękami przez dziecko niewidome. Raszki już nie ma, ale do dziś zachowałam lizak w kształcie serduszka, prezent od dziewczynki poruszającej się na wózku inwalidzkim, uczestniczącej w takim spotkaniu z moją psicą.
Popatrzcie na zajęcia z młodym owczarkiem australijskim kelpie, przygotowywanym do pracy w ratownictwie. Oczywiście przed tą próbą szczeniak bawił się ze mną i doskonale poznał już mój zapach; nie tylko ten egzamin zaliczył z wynikiem doskonałym!
Wideo: Justyna Drużkowska
Obraz Heinz Dieter Huhn z Pixabay