Nosem.pl Pies w domu Szczeniak w domu O młodzieńczym buncie naszych milusińskich
Dobrych dwadzieścia lat temu naukowcy doszli do epokowego odkrycia – udowodniono, że psy uczą się także przez naśladownictwo! Przez całkowicie świadome i celowe naśladownictwo zachowań dorosłych zwierząt. Wprawdzie tysiące lat wcześniej wiedzieli o tym wszyscy pasterze i myśliwi, ale nie było naukowo opracowanych dowodów.
No i teraz znowu potrzeba było specjalnych badań, aby połączyć burzę hormonalną okresu dorastania z buntowniczymi zachowaniami, ze sprawdzianem, na ile można sobie pozwolić – nie tylko wobec słabszych, ale także tych większych i silniejszych. Przypuszczam, że naukowcy, posiadacze psów wiedzieli o buncie młodzieńczym co najmniej tyle samo, co każdy psi trener czy właściciel trzeciego z kolei psa, ale brakowało pomysłu, jakimi badaniami można udowodnić najbardziej oczywisty fakt.
No to zostawmy te badania w spokoju – na co dzień wystarczy wiedzieć, dlaczego przemiły puchaty kłębuszek zmienia się w powarkującego pod nosem podrostka o za długich łapach – i jak reagować na pierwsze psie bunty.
Nie każdy pies dorasta w tym samym czasie, nie każdy zmienia się w sposób wyraźnie zauważalny; na pewno pierwszym objawem jest zwiększona samodzielność i brak szybkiej reakcji na przywołanie. Potem przychodzi pora na sprawdzenie swojej pozycji wśród rówieśników – dorastający psi samiec dość często demonstruje przewagę fizyczną także wobec młodej samicy. Tego rodzaju zachowania mijają jednak szybko, zdrowy fizycznie i psychicznie dorosły pies nie atakuje suki, ale w relacjach z człowiekiem młodzieńczy bunt może przerodzić się w kompletne lekceważenie opiekuna, a nawet w całkiem poważne wymuszanie zębami posłuszeństwa na człowieku.
Na ukierunkowane szkolenie przyjdzie czas, ale już od pierwszego dnia w nowym domu szczeniak powinien być traktowany na serio. Żadna psia mama nie pozwala przecież obgryzać się ze złością. Oczywistą i natychmiastową odpowiedzią dorosłego psa może być warknięcie, przewrócenie, przytrzymanie łapami lub ujęcie zębami pyszczka malucha, co szybko przypomina szczeniakowi kto tu rządzi i kto daje jeść. Bez obrażania się i tym bardziej bez izolowania za karę.
Właśnie – kto tu daje jeść. To pierwszy i szalenie ważny moment w relacjach człowiek – pies. Jedzenie podawane z ręki lub z miski trzymanej w rękach ułatwia zrozumienie tej zależności przez zwierzątko. Sama praktykowałam zawsze dodatkowo karmienie kawałkami surowego mięsa nie tylko z ręki, ale i z ust. Od zdrowego i odrobaczonego szczeniaka nie mam się czym zarazić – nie boję się przypadkowego polizania po twarzy. Oczywiście można także karmić malca z ręki trzymanej przy twarzy. Skutek jest podobny – szczenię uczy się szanować nasze ręce i twarz; wie, że jedzenie dostaje od nas, nie od miski.
Przecież karmienie z ust lub bodaj z ręki trzymanej przy twarzy jest bliskie naturalnym zachowaniom drapieżników – wilk nie przynosi szczeniakom jedzenia w reklamówce. Najbardziej smakowita kość, podtrzymywana, gdy szczeniak ją obgryza, odbierana i natychmiast podawana ponownie, przekonuje malca, że niczego nie odbieram na zawsze. A jeśli przeciągam się szarpakiem, to każdą zabawę kończę odebraniem szarpaka i dopiero wtedy ponownie podaję już nie do wspólnej zabawy, ale do wyłącznej dyspozycji szczeniaka. To także jest sygnał „wszystko co najlepsze daje człowiek i wszystko warto oddać”. I od pierwszej godziny pierwszego dnia uczę znaczenia słów „dobrze” i „nie”. „Dobrze” – to oczywiście zapowiedź nieregularnej nagrody, a „nie” oznacza „zachowaj się inaczej, już informuję jak”. Wraz z rozwojem szczeniaka poświęcam coraz więcej czasu na szkolenie podczas wydłużanych spacerów; możliwość codziennej wspólnej pracy to gwarancja prawidłowych relacji człowiek – pies.
No to nie ignorujemy odmowy wykonania jakiegokolwiek polecenia. I nie lekceważymy najmniejszego pierwszego sygnału buntu, chociaż zachowujemy się tak, jakbyśmy mieli tylko powiedzieć z absolutną, spokojną pewnością siebie „chyba coś ci się pomyliło, piesku”. Nie obrażamy się na zwierzątko – dobrze wpojone jakiekolwiek hasło, bodaj najzwyklejsze „siad”, przedtem wielokrotnie nagradzane, na które pies reaguje niemal automatycznie, może przywrócić normalne relacje między nami a psem. I dopiero wtedy na spokojnie trzeba przepracować absolutnie każdą poprzednią sytuację, w której pies powiedział nam „a ja nie chcę”.