Nosem.pl Pies w domu Pies – genialny obserwator
Czy próbowaliście kiedyś na spacerze schować się swojemu psu? Jeśli zwierzak jest już naprawdę związany emocjonalnie i bardzo chce cokolwiek robić razem z człowiekiem, to taki numer uda się tylko raz. Dorosły pies, nawet biegnąc kilkanaście metrów przed nami, wie doskonale – od tego ma większe pole widzenia niż człowiek i perfekcyjny słuch – czy aby nagle nie zmieniliśmy kierunku marszu lub nie zatrzymaliśmy się w miejscu. Oczywiście młody pies potrzebuje więcej czasu, nie tyle na odbiór wszelkich sygnałów z otoczenia, ile na to, by cenić kontakt z przewodnikiem. Naprawdę można przekonać nasze kochane zwierzątko, że warto wiedzieć gdzie jest i co robi człowiek, i to bez ustawicznego częstowania smakołykami.
Najlepiej z psim podrostkiem wybrać się na spacer w trójkę – razem z kimś już dobrze zaprzyjaźnionym z psem. Nasz pomocnik zwraca uwagę na siebie bawiąc się z psem trzymanym na długiej lince, a właściciel chowa się za drzewo, ławkę czy zakręt drogi, nie tracąc jednak z oczu zwierzaka. Ale nie tylko chowa się stojąc – lepiej kucnąć lub klęknąć. Pomocnik po chwili rozgląda się niespokojnie, może wymienić znane psu imię właściciela. Gdy pies zrozumie, że właściciel zniknął, pomocnik powinien, zależnie od zachowania psa, podążać galopkiem, nie wstrzymując zwierzaka w poszukiwaniach, lub nakierować psa, przywoływanego dodatkowo przez przewodnika. „Odnalezienie” musi być nagrodzone entuzjastyczną zabawą, smakołyk podamy jako drugą, mniej ważną nagrodę. Nasze domowe psy raczej nie cierpią na co dzień głodu; psie dziecko, tak jak i ludzkie, powinno najpierw ucieszyć się kontaktem, a potem dopiero zapytać „co będziemy robić razem i co dla mnie masz”.
Ćwiczenie powtarzamy, ale nie częściej niż dwa razy na jednym spacerze, i to w odstępie czasu –nie można zobojętniać psu zniknięcia przewodnika!
Luśka – owczarka niemiecka, suczka po psach NRD-owskich, tych sprzed trzydziestu pięć lat z linii użytkowych – nie wymagała specjalnych ćwiczeń, była psim samograjem. Sama praca z człowiekiem stanowiła dla niej najcenniejszą nagrodę. Za to nadmiernie samodzielna i pewna siebie 9-tygodniowa malinois Raszka nie reagowała, gdy znikałam jej z oczu. Po prostu lekceważyła mnie koncertowo – leżała na trawce na boisku, chociaż odjeżdżałam powoli samochodem. No to albo uciekałam z zabawką wleczoną po ziemi tuż przed psim nosem, albo pomocnik trzymał szczeniaka na smyczy, gdy demonstracyjnie chowałam coś, co Raszka przed chwilą próbowała wyciągnąć z mojego plecaka. „Zguby” szukałyśmy razem; nie wymagałam natychmiastowego oddania znalezionego przedmiotu, suczka mogła się nim nacieszyć. W ten sposób szybko zrozumiała, że warto zwracać na mnie uwagę – po prostu wskazywałam jej zdobycz, na którą polowałyśmy razem…
Dorosła Raszka kontrolowała mnie już perfekcyjnie – biegnąc swobodnie łąką kilkanaście metrów przede mną, zawracała, nie przywoływana, gdy tylko zboczyłam ze ścieżki.
Żaden pies jednak nie zaimponował mi tak jak czarna rosyjska terierka Reja. Gdy już przekonała się, że warto szukać znikającej nagle właścicielki, co jakiś czas odwracała sytuację. Biegła przodem – gdy zbyt długo nie zwracałyśmy na nią uwagi, skręcała w bok od ścieżki chowając się po to, by nieoczekiwanie zza drzewka czy pagórka wyskoczyć i z roześmianym pyskiem oprzeć się łapami o ramiona swojej pani. Trudno o lepszy dowód na to, jak logicznie pies potrafi myśleć i jak świadomie, w pełni celowo, zmienia swoje zachowanie.
Pies obserwuje nieustannie otoczenie, nie zatracił, tak jak wielu z nas, ogromnej wrażliwości na wszelkie najdrobniejsze sygnały.
Spokojnie truchtająca parkowymi alejkami Luśka nagle wystrzeliła do przodu, ciągnąc mnie na smyczy – zrozumiałam dlaczego, gdy za mną spadła ogromna gałąź, prawdopodobnie nadłamana podczas wichury. Skrajnie podejrzliwy malinois Koliber był wzrokowcem – spontanicznie wskazywał nawet ogromne pudło, wyniesione przez sąsiadkę na balkon. Każde nowe zjawisko w doskonale znanych już miejscach wymagało zasygnalizowania zdaniem nieufnego psa.
Chyba wszyscy wiemy, że bezbłędne odczytywanie naszych emocji utrudnia początkującym zawodnikom starty z psami na zawodach – zdenerwowany przewodnik ma znacznie mniejsze szanse na miejsce na podium! Ale nie tylko wtedy warto zwracać uwagę na to, co mówi do nas pies. Leszek Kołakowski podsumował jedną z „Opowieści biblijnych” najważniejszym morałem: ”nie lekceważmy głosu bydlęcia, bo ono czasem wie lepiej”. Wprawdzie była to opowieść o oślicy Balaama, nie o psach, jednak wsłuchajmy się w głos naszych najlepszych przyjaciół – one też często wiedzą lepiej…