Niemal pół wieku temu, z inicjatywy krakowskiego oddziału ZKwP, na wystawach psów rasowych organizowano – oprócz ringów piękności, egzaminów posłuszeństwa i pokazów – także ring Dziecko i pies. Nie było ustalanych wcześniej regulaminów, podobnych do obowiązujących na ringu młodego prezentera – po prostu dziecko miało wejść z psem, opowiedzieć o swoim zwierzaku i zaprezentować jakakolwiek formę wzajemnego porozumienia. Nagrody były bardziej niż skromne, ale wielu rodziców chciało przede wszystkim pochwalić się swoim dzieckiem. Zdenerwowany, często niemal siłą wypychany na ring dzieciak wymagał najpierw uspokojenia – no i w takiej sytuacji trudno było oczekiwać, by pies reagował na jakiekolwiek polecenia.
Wiele razy pomagałam przy organizacji tego ringu. Bardzo rzadko dziecko bodaj w niewielkim stopniu potrafiło komunikować się z psem. No i nic dziwnego – w szkole, podobnie jak i teraz, nie było ani jednej lekcji poświęconej zachowaniom zwierząt towarzyszących nam od tysięcy lat – ważniejsza nadal jest budowa pantofelka albo przekrój liścia. Od lat osiemdziesiątych z różnym powodzeniem próbowaliśmy organizować pokazy w szkołach, przekazywać najbardziej podstawowe informacje, ale niewiele szkół godziło się na wizyty doskonale wyszkolonego, zadbanego i zdrowego psa.
Jeśli nie szkoła, to nadal tylko nam, rodzicom, pozostaje kształtować młodego kynologa. Proponuję zacząć od przeczytania dziecku – przeczytania, nie tylko kupienia w prezencie – przesympatycznej książeczki Jana Grabowskiego – „Puc, Bursztyn i goście”. Przy okazji czytania wyjaśnimy znaczenie rzadko już używanych słów, i jeszcze przemycimy masę informacji – o skutkach pozostawienia kotletów na stole także… Pamiętacie jak Pucunio tłumaczył sam sobie, że jest naprawdę dobrze wychowanym psem, ale kotlet mimo to zsunął się na podłogę i trzeba było posprzątać???
A potem nasza latorośl może już sięgnąć po Londona, Londona bardziej osadzonego w realnym psim świecie (oprócz opisów szkolenia Jerrego z wysp oczywiście). A potem przyjdzie czas na podpowiadaną i samodzielnie wyszukiwaną literaturę.
Na bardzo dużym pluszaku można już trzylatka uczyć jak głaskać, jak dotykać psa. Żywego psa musimy wyszkolić najpierw sami – dziecku najczęściej nie starczy na to cierpliwości; zniecierpliwiony nauczyciel przekaże tylko niekorzystne emocje, nic więcej. Gdy pies potrafi reagować na proste siad czy waruj – pora nauczyć dziecko, by nie wymagać zbyt często takich zachowań od psa.
A co z placem treningowym? Poszukajmy bardzo cierpliwego i spokojnego trenera i najpierw uzgodnijmy, czego ma się nauczyć dziecko, a czego pies. I – co najtrudniejsze dla niejednego rodzica – nie ingerujmy ani jednym słowem w obserwowane zajęcia. Psu jest zdecydowanie trudniej pracować z dzieckiem, gdy na ławce siedzi rodzic; dziecko nie może koncentrować się jednocześnie na wskazówkach trenera i podpowiedziach taty czy mamy.
Doskonałą wspólną zabawą dla dziecka i psa będzie szukanie zguby na spacerach – zaczynając od opisanego tu ćwiczenia. Taka zabawa nie znudzi się dziecku ani psu – praca nosem może być przecież nagrodą dla zwierzęcia; wystarczy tylko pilnować, aby „zguba” nie została schowana w miejscu niebezpiecznym czy absolutnie niedostępnym dla psa.
Kilka dni temu wracałam ze spaceru z maleńkim psim staruszkiem – znajdkiem zabranym pół roku temu z azylu. Zatrzymały nas dwie panie; towarzysząca im czteroletnia dziewczynka, prawdopodobnie córeczka jednej z pań, zapytała, czy może pogłaskać psa. Piesek jest szalenie przyjazny dzieciom, więc zgodziłam się i przykucnęłyśmy przy nim; dziewczynka wiedziała, jak delikatnie pogłaskać dużo mniejsze od siebie zwierzątko. Gratuluję mamie – być może to dziecko kiedyś doskonale wychowa własnego psa!
Obraz Jan Kaptein z Pixabay
Zobacz więcej artykułów opisujących wychowanie psa.