Gdy pies odchodzi na zawsze

Gdy pies odchodzi na zawsze

Jak bardzo bogaty jest nasz język! Być może zresztą inne też, ale ja nie jestem poliglotką. Wiem za to, że w polszczyźnie mamy do wyboru aż za wiele słów oznaczających śmierć zwierzęcia, słów stosowanych zależnie od emocji i sytuacji, w której zwierzę przestaje żyć.

No bo proszę – zwierzęta zastrzelone podczas polowania, dla pamiątkowej fotografii ułożone jedno przy drugim, to tylko bezuczuciowy, bezemocjonalny pokot. O martwych rybach w zatrutej rzece powiemy, że są śnięte, ale także martwe ryby, już ułożone na chłodniczych ladach, koniecznie powinny być świeże; zabijanie bydła w rzeźni to ubój, czasem nawet rytualny. A przecież nie tylko zwierzęta, ludzie też bywali składani na rytualną, a jakże, ofiarę. O koniu można powiedzieć, że padł, i nikogo to raczej nie razi, choć tym samym słowem piosenka żegna człowieka – żołnierza.

Przysłowia polskie w rozmaity sposób odnoszą się do psa – może być pogoda pod psem, jeśli deszcz tak pada, że i psa by nie wygnać, zdarza się pieskie życie, pieska śmierć. Także człowiekowi, niekoniecznie innego wyznania, krzyczano w ostatniej chwili „giń, psie”. Śmierć człowieka może być zresztą określona w sposób jak najmniej budzący emocje – na zbrodniarzu wykonuje się wyrok, i już wszyscy wiemy, że na współczucie zasługuje tylko ofiara.

Jakże bogate jest słownictwo określające sytuacje, w których zwierzęta pozbawiają się życia nawzajem! Przecież to pies zagryza psa, owca może być rozszarpana lub pożarta przez wilki, ryba bierze przynętę, także żywą. A już w dość znanej piosence dla dzieci tak bardzo lubiany przez nas bocian niesie w dziobie żabkę, nie żabę. No właśnie, połykana żaba nie powinna nas wzruszać – wzruszający pozostaje bocian.

Co na ten temat mówi literatura?

Już wieszcz napisał, że „bezprzykładną w dziejach polowania sztuką uszczułem sześć zajęcy pojedynczą suką”. Jednak nikt nie potrafił w jednym wierszu zawrzeć aż tyle opisów rozmaitych śmierci zwierzęcych co Mikołaj Biernacki w „Idylli maleńkiej takiej”– pamiętacie? Przecież to „wróbel połyka robaka, wróbla kot dusi niecnota, pies chętnie rozdziera kota” – i tak dalej. Możemy się uśmiechać, chociaż na koniec „Idylli” także człowiek „staje się łupem robaka”. I wszystko zacznie się od początku, od tego sympatycznego wróbelka. Proponuję więc całą „Idyllę” przeczytać jeszcze i jeszcze raz.

Nasz język rozwija się w nieprzewidywalny sposób. Słowa, niegdyś określane jako rynsztokowe, wypowiadane są niemal bez żadnych ograniczeń, bez względu na wykształcenie, wiek i płeć. Wprawdzie tak zwane wulgaryzmy są zakazane prawem w publicznych miejscach, lecz – zależnie gdzie i przez kogo wykrzykiwane – mogą stać się nawet częścią dorobku kulturowego. I nie protestują wtedy najwybitniejsi znawcy bogactwa polskiego języka.

Dlaczego więc tak wielu z nas oburzają emocje odczuwane i wypowiadane w chwili śmierci psa?

Czemu to właśnie pies ma zawsze zdychać, nie umierać? Czemu nie może odchodzić na największą łączkę lub za tęczowy most? Nie ma przecież w tych określeniach nic wulgarnego, nic ubliżającego naczelnej pozycji człowieka w świecie przyrody. Owszem, niektóre religie uważają psa za stworzenie nieczyste, ale lista „nieczystych” stworzeń, których nie wolno było zjadać człowiekowi, zdecydowanie chroniła tak równowagę w przyrodzie jak i samego człowieka. Jeśli wierzymy, że wszystko jest dziełem Stwórcy, to nie ma lepszych i gorszych dzieł; jeśli wszystko jest efektem przemiany materii, to tak samo ciało ludzkie jak i zwierzęce ulega rozkładowi.

Proponuję, pozostańmy jednak przy dobrych, choćby i pełnych łez emocjach. Jerzy Strzemię Janowski w dawno niestety nie wznawianych „Karmazynach i żulikach” najpiękniej opisywał chwile odejścia swoich zwierząt. Podawał dwutygodniowe szczenięta umierającej charcicy Saszy, aby mogła się z nimi pożegnać, stał wpatrzony w Izę, klacz, która „umierała jak człowiek, z jakimś majestatycznym, a straszliwym smutkiem”, nie obawiał się purystów językowych wspominając o ptasiej duszyczce sroki.

Wszystkie moje psy odchodziły ode mnie na największą łączkę. Razić mogą – i chyba powinny – wzajemne ludzkie obelgi, a nie słowa wyrażające serdeczne uczucia wobec braci mniejszych.

Jeśli podobał Ci się artykuł, postaw kawę nam i naszym psom.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Udostępnij na:

Więcej z serii: Zofia Mrzewińska - z notatnika trenerki

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Sprawdź także
FCI.systems, system wsparcia sekretariatów zawodów i egzaminów
21/06/2024
Redakcja Nosem.pl
newsletter
Proszę czekać