Wydawać by się mogło, że szkolenie psa pracoholika to po prostu bułka już nie z masłem, ale z miodem. Pies uczy się błyskawicznie, będziemy mogli zaimponować znajomym i w razie potrzeby także praktycznie wykorzystać psie umiejętności. No właśnie – w razie potrzeby. Ale niejeden pies pracoholik będzie upominać się o pracę także wtedy, kiedy my na to nie mamy czasu czy ochoty.
Normalnie zbudowane, bez trudu pokonywały naturalne i sportowe przeszkody, a w niemieckim informatorze hodowlanym podawano nie tylko wyniki wystaw – można było dowiedzieć się, po którym reproduktorze młode psy najlepiej zaliczały próby pracy. A potem przyszła straszliwa moda na opadającą linię grzbietu i głębokie kątowanie tylnych łap. No i dzisiaj owczarki niemieckie w NRD-owskim typie spotyka się bardzo rzadko.
Pracoholizm dawnych owczarków niemieckich wyrażał się w spokojnej gotowości do pracy. Nie wybiegały przed orkiestrę; równie dobrze prowadziły niewidomego i pracowały we wszystkich służbach, sprawdzały się w mieszkaniu i w ogrodzie – trzeba było sporo złej woli, aby zepsuć takiego psa. Szanujący się owczarek niemiecki nie popadał w przesadne emocje, cierpliwie oczekiwał sygnałów od przewodnika, potrafił równie dobrze odpoczywać, nie wyszukując sobie ustawicznie jakiegokolwiek zajęcia.
Setki, jeśli nie tysiące reklamowych filmików o psach biegających po pionowych ścianach, fruwających pod niebo za piłeczką lub za pozorantem na zawodach, obezwładniających każdego napastnika, zrobiły swoje. A co, jeśli okazywało się, że malinois, owszem, wprawdzie sprawniejszy fizycznie i szybszy od owczarka niemieckiego, ale przepełniony jest impulsywnymi, zmieniającymi się błyskawicznie emocjami? Jeśli prezentowane na filmikach pobudzanie już szczeniaków do ustawicznego pościgu, chwytu i traktowania opiekuna jako ewentualnej zdobyczy nieuchronnie niszczy psychikę zwierzęcia, prowadząc do nadpobudliwości i trudno przewidywalnych zachowań? No to mamy coraz więcej malinois i mieszańców malinois kręcących się rozpaczliwie z pustą metalową miską w pysku w azylowych klatkach. Nie wyglądają już tak imponująco jak na filmach.
Pamiętam zdumione pytania, czemu odważam się właśnie z suką malinois prowadzić w ośrodku kultury zajęcia dla dzieci z pierwszych klas podstawówek– także z dziećmi sprawnymi inaczej. Ale była to psica z bardzo starannie wybranej hodowli, w której nikt dzikimi okrzykami nie pobudzał szczeniaka do pościgu za pozorantem – nie był to także mój pierwszy szkolony samodzielnie pies ani mój pierwszy szkolony malinois.
Naprawdę przed decyzją wprowadzenia do domu psa jakiejkolwiek rasy, i to nie tylko akurat malinois, koniecznie trzeba przemyśleć, jakie zachowania prawdopodobnie spontanicznie zaoferuje nasz przyszły najlepszy przyjaciel. I z rezerwą traktować wszelkie filmy reklamowe.
Właścicielka flatka na każde wyjście z domu, także z psem, ubierała się szalenie elegancko i nie chciała, aby na płaszczyku pozostał bodaj jeden psi włosek, a i żadnego oferowanego spontanicznie patyka nie wzięłaby do wytwornie urękawiczonych rąk. Flat – zdaniem właścicielki – miał tylko idealnie pasować do ubrania, i nic więcej.
Border collie, pozbawiony wystarczającego zajęcia, może zabrać się za zaganianie ludzi, tłumacząc, także zębami, że powinni podporządkować się czworołapemu pasterzowi, dla charta nagrodą jest bieg, jagdteriera raczej nie trzeba długo prosić o demonstrowanie popędów łowieckich. Niby to wszystko doskonale wiemy, ale decydując się na kupno szczeniaka za rzadko uwzględniamy potrzebę zapewnienia psu pracy zgodnej z wrodzonymi predyspozycjami. Nie mamy dosyć czasu na pracusia? To dosyć jest psów stworzonych przede wszystkim do kochania, łatwych w domu i na spacerze także.
Zaprzyjaźniona suka malinois zaciekle, ze szczekaniem i chwytaniem zębami atakowała wyłączoną, stojącą kosiarkę ogrodową. Obok tej samej, włączonej i pracującej kosiarki szła niemal jak na zawodach, reagując błyskawicznie na każde noga, siad, waruj, aport. Dlaczego tak? Właśnie dlatego, że praca z człowiekiem była dla suczki nagrodą, pracy tej zawsze było jej za mało. Skoro suczka przy włączonej, jeżdżącej kosiarce wreszcie mogła coś robić razem z człowiekiem, skoro gorliwie i z radością reagowała na poznane wcześniej polecenia i chwalono ją co chwilę, no to koniecznie chciała zębami i szczekaniem skłonić stojącą cicho kosiarkę do ruszenia z miejsca.
Starczyły cztery dwudziestominutowe sesje, aby zwierzątko zrozumiało, że sygnałem na rozpoczęcie wspólnej pracy z człowiekiem będzie odprowadzenie wyłączonej kosiarki do garażu. Owszem, po ostatniej sesji straszliwie zmęczona psychicznie (psychicznie, nie fizycznie) sunia dosłownie padła na legowisko i spała do wieczora, ale nie zawsze da się szybko i skutecznie przekonać malinois o zmianie reguł gry. I niejedno polecenie lub przypadkowy gest mogą zostać zrozumiane zupełnie inaczej.