Podziwiamy na psich zawodach siedzące przy nodze zwierzątka, oczekujące na jedno hasło, po którym startują jak rakieta po wyrzucony przedtem przedmiot. A potem, nie zmieniając tempa, wracają z tymże przedmiotem trzymanym w pysku mocno, ale bez podgryzania, siadają przed przewodnikiem, lub przy nodze wlepiając oczka w twarz człowieka. I oczywiście, też wystarczy jedno słowo, aby aport został oddany do rąk.
Czyli zadaniem zwierzaka będzie przyniesienie jakiegokolwiek wyrzuconego, wskazanego lub tylko nazwanego przedmiotu i oddanie przewodnikowi w dowolny sposób – z pozycji stojącej lub siedzącej. Przewodnik nie musi stać na baczność, może chodzić czy biegać, a i od psa nie wymaga się takiej precyzji ruchów jak od kompanii reprezentacyjnej podczas defilady.
Cywilne aportowanie jest dla psa doskonałą formą współpracy z człowiekiem, możliwą do realizowania praktycznie zawsze i wszędzie. Jest jednocześnie pracą i nagrodą – i dlatego zdecydowanie wolę naukę aportu zacząć od tego cywilnego. Wszystko jedno czy mam do czynienia ze szczeniakiem czy z psem dorosłym – najpierw nauczę przyjemności aportowania, a potem będę wymagać precyzji.
Jeśli na zawodach używam hasła – aport, to cywilnie mówię – „przynieś”, lub tylko wskazuję co pies ma przynieść. Wprowadzam także hasła „trzymaj” i „daj”, a jeśli zamiast odebrać zamierzam nosić razem zabawkę – to informuję o tym słowem „zabawa”, zamiast wymagać puszczania. To ważne i lepiej nie mylić tych haseł – pies doskonale zapamięta i będzie wiedział, jak się zachować w różnych sytuacjach.
Są oczywiście takie szczeniaki, które spontanicznie przybiegną z każdym przedmiotem trzymanym w pyszczku – i wtedy wystarczy dopasować nasze słowa do zachowań oferowanych przez psa. Jednak zdecydowanie częściej psi maluch czy podrostek radośnie ucieka ze swoją zdobyczą. A my musimy tę ucieczkę uniemożliwić tak, aby przynoszenia i oddawania nie obrzydzić żadną formą przymusu.
Jeśli zaczynam w mieszkaniu – to zabawkę wyrzucam tak, aby psia miska i legowisko było za mną. Wtedy mam duże szanse na to, że szczeniak spróbuje z aportem dążyć w stronę miski albo na własne legowisko. A ja siedzę „po drodze”; mogę wtedy zatrzymać szczenię, skłonić do przyjęcia pozycji „siad” i oddanie zabawki nagrodzić drugim rzutem. W przyszłości starszy pies odda mi aport także na stojąco, ale szczenię zdecydowanie łatwiej podzieli się zdobyczą, jeśli przedtem usiądzie. Dobrze jest wrzucić aport w zamknięty tunel – rolę tunelu w mieszkaniu doskonale spełni krzesło oparte o ścianę i przykryte kocem tak, aby szczeniak wycofywał się z zabawką wprost w moje oczekujące ręce.
Zdecydowanie lepiej odbierać zabawkę siedząc – to bardziej przyjazna pozycja dla szczeniaka. Od pierwszych chwil proponuję także wspólne noszenie zabawki, odbierając z pyszczka po to, by podać jeszcze raz. Mogę maleńkiego szczeniaka skłaniać ruchem zabawki do przyjęcia pozycji siad i waruj – popatrzcie na filmik, jakie to łatwe!
Nie zamierzam uwarunkować psiaka tylko na jeden rodzaj aportu; dorosły pies może równie dobrze zaaportować kość, zapałkę i klucze – szklankę także, ale jednak nietłukąca się szklankę…
Do czasu wymiany zębów mlecznych na stałe zakazane są wszelkie metalowe aporty, a na zawsze zabronione puszki po piwie. Psie zęby łatwo wejdą w miękkie aluminium – ale metal zedrze szkliwo zębów. Zakazane są także malutkie gumowe piłeczki i kasztany. Jedne i drugie mogą zostać połknięte przez szczeniaka – z opłakanym, czasem nawet śmiertelnym skutkiem.
Jeśli już nauczyliśmy szczeniaka, że wszystko i zawsze (no, prawie wszystko i prawie zawsze) warto oddać – przechodzimy do następnego, znacznie trudniejszego etapu – aportu na spacerach.