Nosem.pl Praktyczny nos psa Aporty, patyki, patyczki
W regulaminach niejednych zawodów znajdziesz stawiane przed psem zadanie wyboru własnego aportu spomiędzy obcych. Nie musi to być regulaminowy spory aport – może być także niewielki patyczek, trzymany przez ciebie przez kilkanaście sekund i położony pomiędzy innymi identycznymi, ale „czystymi” , bez twojego zapachu patyczkami.
Po – pierwsze – pies nauczył się już aportować małe przedmioty bez podgryzania, inaczej z patyczka pozostaną wiórki, po drugie – nie zaczynamy nauki w domu, gdzie wszystko jest na tyle przesycone naszym zapachem, że psu będzie trudno zrozumieć jakie zadanie przed nim stawiamy. Ta umiejętność – wyboru przedmiotu z zapachem właściciela spośród przedmiotów wykonanych z podobnego materiału, ale z zapachem innego człowieka – może mieć także praktyczne zastosowanie i niekoniecznie przy policyjnej identyfikacji.
To po prostu urozmaicenie spaceru – jeśli tak jak ja nie lubicie przemęczać się noszeniem ciężkich drewnianych aportów, nauczcie psa, aby spośród kilkunastu patyków leżących pod drzewem zaaportował ten trzymany przedtem przez was w ręce. W zimie – jeśli idziemy na spacer w towarzystwie – pies może wybrać naszą rękawiczkę spośród wszystkich innych położonych na śniegu.
Trzymamy aport w jednej ręce, pokazując siedzącemu psu, po chwili odkładamy o kilka kroków, wracamy do zwierzaka i z jakimkolwiek hasłem – na przykład „moje” dajemy dłoń do nawęszenia, a potem posyłamy po aport. Dość częstym błędem jest podanie psu do nawęszenia tej samej ręki, w której trzymaliśmy aport czy patyczek. W taki sposób podajemy psu inne informacje od zamierzonych – na tej ręce jest zapach i nasz, i oczywiście także świeży zapach drewna, z którego zrobiono aport. No to którego zapachu ma szukać nasze zwierzątko? Ta druga ręka pachnie tylko nami i wybór zapachu jest dla psa oczywisty.
Przy następnych – współspacerowicze najpierw kładą swoje aporty na ścieżce, potem my dokładamy nasz – jako pierwszy na trasie psa. Jeśli pies zrozumiał o co chodzi i przyniósł aport z naszym zapachem, kładziemy własny aport pomiędzy obcymi, wreszcie za nimi, potem zmieniamy ustawienia – aporty leżą nie wzdłuż ścieżki, ale w poprzek, aż w końcu nasz własny aport będzie przyłożony kilkoma obcymi. A na spacerze tylko z psem, kiedy nie mamy do dyspozycji obcych aportów, podniesiony chwilę wcześniej patyk położymy między identycznymi pod drzewem.
Popatrzcie na film – dlaczego czarna rosyjska terierka Rejka nie bierze natychmiast pierwszego aportu, tylko przesuwa nos jeszcze trochę dalej i dopiero cofa się po własny? Ano dlatego, że lekki wiatr miała z tyłu, zapach przewodnika z własnego aportu „przewiało” nieco do przodu; jednak ilość cząsteczek zapachu zmniejszała się stopniowo, bo aport pozostawał na miejscu. To nie jest problem dla psiego nosa – pies rozumie, że należy wrócić do źródła zapachu, do miejsca, gdzie jest go najwięcej. Tego naprawdę nie musimy uczyć!
Pierwszy etap za nami, przyjdzie pora na ćwiczenia budzące szczery podziw obserwatorów – szukanie listka czy złotówki. Ten podziw to najbardziej dla nas – a co dla psa? Dla psa coś znacznie bardziej wartościowego – możliwość użycia nosa to realizowanie zachowań wrodzonych, typowych dla gatunku. A taka możliwość jest także warunkiem dobrostanu każdego zwierzęcia. Wszystko jedno, czy pies szuka kaczki w szuwarach, zaginionego człowieka w lesie czy naszego patyczka pod drzewem – zawsze wtedy posługuje się nosem i odnosi sukces taki, jak na udanym polowaniu wilczej gromady. Nasz udomowiony wilk po prostu potrzebuje pracować razem z nami; dajmy mu na to szansę.