Nosem.pl Pies w domu Cieszyć się, gdy pies warczy?
Nie pamiętam kto i gdzie informował czytelników lub słuchaczy, że należy cieszyć się, gdy ukochany Ciapek warczy na nas. Bo przecież mógłby od razu ugryźć, a tylko ostrzega – jaki dobry pies! Za to natychmiast przypomniały mi się Opowiadania o Leninie; polecam, bardziej jadowitej satyry o dobrym wodzu rewolucji nie napisał nikt przed ani po Zoszczence.
Gdyby zawarczał na mnie obcy pies, też nie miałabym specjalnych powodów do radości – bo to znaczyłoby, że zachowałam się nieprzemyślanie, nie zauważyłam poprzednich sygnałów, zrobiłam coś, co zwierzę odebrało jako atak na siebie lub na swoje po psiemu rozumiane prawa. Warczący na mnie własny, od szczeniaka wychowywany pies sygnalizowałby najwyraźniej jak tylko można, że albo ja jestem całkowicie nieodpowiednim opiekunem bodaj dla akwariowej rybki, albo że moje zwierzę jest poważnie chore.
Oczywiście może się zdarzyć, że psi podrostek powie nam „wrrr” z większym lub mniejszym przekonaniem. To zdarza się najczęściej w okresie dorastania i nie wymaga obrażania się, nonsensownej „izolacji za karę”, wybuchu wściekłego gniewu ani tym bardziej bicia zwierzaka. Wystarczającą karę mogą być dla niejednego psa słowa dezaprobaty, a dla każdego bezwzględne powstrzymanie tego, co pies chciał zrobić przed chwilą. A potem kilkakrotne spokojne przepracowanie konfliktowej sytuacji, tak, aby zwierzak zrozumiał, że warczenie nie przyniesie żadnych korzyści.
Można i trzeba akceptować entuzjastyczne warczenie w zabawie, którą w każdej chwili możemy przerwać, ale absolutną klęską wychowawczą byłoby ustąpienie wobec ostrzeżenia „mogę, potrafię i chcę użyć zębów”. Bo następnym razem, w takiej samej lub podobnej sytuacji, nie skończy się na warczeniu.
Pani Joy Adamson (autorce dobrze udokumentowanej książki Elza z afrykańskiego buszu”) przyniesiono maleńkie, jeszcze nie całkiem widzące lwiątka, których matkę przed chwilą zastrzelono. Elza, jedno z lwiątek, już jako dorosła, przywrócona wolności lwica, akceptowała pomoc opiekunki przy przeciąganiu w bezpieczne miejsce upolowanej samodzielnie zdobyczy. Ale pani Adamson wcześniej pomagała Elzie uporać się z gryzieniem kości i wydłubywała szpik, podając do zlizywania z ręki.
Psia matka karmiłaby podrastające szczeniaki najpierw jedzeniem przyniesionym w żołądku i zwracanym z pyska – właśnie dlatego głodne szczenię stara się polizać lub potrącić łapką pysk dorosłego psa. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby moje zdrowe i odrobaczone szczenię polizało mnie po twarzy, podanie szczeniakowi sporego kawałka mięsa z ust też nie wymaga szczególnej ekwilibrystyki. Szczeniak za to musi wiedzieć, że wszystko, nie wyłączając tej symbolicznej kości, warto opiekunowi oddać. Bez natychmiastowej wymiany – nagroda może być za chwilę. Wychowywany od szczeniaka pies powinien wiedzieć, że oddanie czegokolwiek skutkuje ogromną korzyścią, a jedzenie w misce dostępne jest tylko wtedy, gdy obok stoi lub siedzi człowiek. Wprawdzie niemal każdy psiak prędzej czy później spróbuje pożywić się jakimś znaleziskiem, ale na pewno lepiej oduczać niż zachęcać do tego rodzaju samodzielności.
Te same zasady dotyczą także zabawek – nie przeciągam się ze szczeniakiem, dopóki przedtem nie nauczę spokojnego oddawania.
Jeśli będę bawić się z psim maluchem na jego legowisku lub pozwolę – właśnie POZWOLĘ – na wskoczenie na wersalkę, ale potrafię nakazać opuszczenie każdego zajmowanego miejsca, pies nie będzie traktował mnie niczym obcego gościa w swojej budzie czy w ogrodzie. To pies mieszka u mnie, a nie ja u psa – lepiej na co dzień o tym pamiętać.
I dlatego także na co dzień pamiętajmy, że nie istnieje wychowanie bezstresowe. Nie pozwala się trzyletniemu dziecku walczyć na wiaderka z innymi dziećmi w piaskownicy. Jeśli nie mówisz swojemu dziecku „syneczku, nie bij tatusia, bo się spocisz”, to nie mów także swojemu psu „ależ mój skarbie, rób co tylko chcesz”.