Nosem.pl Aktualności Lęk separacyjny? Nie warto wrzucać wszystkich do jednego worka
Lęk separacyjny – dwa słowa tak często nadużywane. Jeśli pies niszczy przedmioty w domu, cierpi przez rozłąkę, tęskni, to wcale nie musi być lęk separacyjny. Nie warto wrzucać wszystkich psów do jednego worka – udowadniają to badania.
Behawioryści zwierząt towarzyszących oraz eksperci weterynarii z University of Lincoln i lizbońskiego University Lusófona of Humanities and Technologies przeprowadzili badania, które pokazały, że diagnozowanie wszelkich niepokojących zachowań psów jako oznak lęku separacyjnego może być fałszywe i szkodliwe dla czworonogów. Tylko właściwe, dobre postawienie diagnozy, może prawdziwie pomóc danemu osobnikowi. Badacze uważają, że należy uważać z używaniem tego pojęcia.
Naukowcy postanowili na początku przeprowadzić ankietę w Internecie wśród opiekunów 2700 psów. Psy reprezentowały ponad 100 różnych ras. W ankiecie uwzględniono 55 najbardziej charakterystycznych problemów związanych z odosobnieniem. Wśród nich znalazły się: błyskawiczna frustracja, frustracja przekierowana, panika społeczna, frustracja wynikająca z chęci wyjścia, wrażliwość na hałasy, czy też nadmierna wokalizacja. Po uzyskaniu odpowiedzi w ankiecie, naukowcy postanowili podzielić wszystkie czworonogi na cztery grupy. W każdej z nich znalazły się psy, które wykazywały podobne zachowania po opuszczeniu domu przez opiekuna. Eksperci scharakteryzowali każdą z grup pod kątem przejawianych zaburzeń, co miało pomóc w odkryciu faktycznego pochodzenia problemów z zachowaniem i w dojściu do konkretnych wniosków.
Pierwsza badana grupa była najmniej liczna. Znalazły się w niej czworonogi, które wykazywały panikę społeczną, frustrację wynikającą z chęci wyjścia za opiekunem oraz frustrację przekierowaną. „Najbardziej oszczędnym wyjaśnieniem tego profilu jest to, że psy te źle reagują na separacje (oznaki paniki społecznej) i próbują iść za opiekunem (frustracja wyjścia), ale ponieważ nie są w stanie tego zrobić z powodu barier w obrębie w domu, starają się znaleźć alternatywny sposób radzenia sobie (przekierowana frustracja)” – stwierdzili badacze.
W drugiej badanej grupy znalazły się psy, które wykazywały frustrację przekierowaną, panikę społeczną oraz frustrację wobec opiekuna (tę jednak bardzo rzadko). „W tym przypadku negatywne zachowania psów wynikały z faktu, że były one bardzo pobudzone. Odbierały bodźce zewnętrzne, chciały się do nich dostać i walczyły o znalezienie alternatywnego sposobu radzenia sobie z potrzebami w sytuacji zamknięcia” – stwierdzili tym razem naukowcy.
Trzecia grupa psów była największą grupą, obejmującą ponad jedną trzecią czworonogów. Psy w tej grupie przede wszystkim szczekały i wykazywały panikę społeczną. „Psy te są pobudzane przez bodźce zewnętrzne (docierające z zewnątrz hałasy, zapachy itd.), ale zamiast chcieć do nich dotrzeć, próbują ich unikać. Stają się też wycofane” – doszli do wniosku eksperci.
W końcu naukowcy przeanalizowali zachowania ostatniej grupy psów. W czwartej grupie nie udało się ekspertom znaleźć wspólnego źródła zachowań. Nie udało się także wykazać jednego modelu zachowań, który pasowałby do wszystkich psów. Stwierdzili więc, że nadadzą tej grupie psów określenie „grupy nudy”. Dlaczego? Autorzy analizy stwierdzili, że zachowanie psów w tej grupie to „nic innego jak pokonywanie nudy właśnie”.
Badania te mogą sugerować, iż to, co do tej pory tak często nazywano ogólnie „lękiem separacyjnym”, jest w istocie przejawem innych podstawowych frustracji, m.in. chęci ucieczki od czegoś w domu, dostania się do czegoś, co jest poza domem, reakcji na hałas bądź też reakcji na zdarzenia, które dzieją się na zewnątrz, a także… nudy.
„Istnieje zatem niebezpieczeństwo, że syndrom taki jak „lęk separacyjny” będzie postrzegany jako ostateczna diagnoza, gdy względne znaczenie emocji, takich jak strach, frustracja i panika może mieć zasadnicze znaczenie dla zrozumienia skutecznego leczenia” – twierdzą naukowcy z University of Lincoln i lizbońskiego University Lusófona of Humanities and Technologies. „Etykietowanie problemu psa, który zachowuje się destrukcyjnie, oddaje mocz lub wypróżnia się w pomieszczeniu albo głośno ujada, gdy jest pozostawiony samemu sobie jako lęku separacyjnego, nie jest zbyt pomocne” – dodaje lekarz weterynarii Daniel Mills z University of Lincoln. „To dopiero początek procesu diagnostycznego, a nie koniec. Nasze nowe badania sugerują, że frustracja w różnych postaciach stanowi sedno problemu i musimy zrozumieć tę różnorodność, jeśli mamy nadzieję zaoferować lepsze leczenie dla psów” – podkreślił Mills.
Warto jednak w tym miejscu dodać, że badanie nie analizowało skuteczności żadnego konkretnego rozwiązania. Jednak naukowcy wyrazili nadzieję, że może to być nowy sposób na to, aby wcielać w życie dokładniejsze i mniej wymagające programy leczenia zwierząt towarzyszących.