Nosem.pl Sport dla psa Zawody jak zabawa, zabawa jak zawody
Zaproponowałam tu ostatnio wymyślenie nowej formuły psich konkursów – tak, aby ćwiczenia były i przydatne na co dzień, i zabawne dla dwunożnych, i naturalne dla czworonożnych uczestników. Właściwie już mam gotowy projekt – no i zgodnie z obietnicą, zdradzę szczegóły pierwszego ćwiczenia obowiązującego na pierwszym stopniu zawodów.
Ale tym razem nie pies, a człowiek będzie musiał nielicho się gimnastykować! Bo smycz przewiesimy sobie przez przedramię, tak aby luźno cały czas łączyła nas z psem. Druga możliwość rozwiązania tego ćwiczenia – do wyboru – to przełożenie smyczy przez sztywno trzymaną dłoń. I przez całą trasę, najpierw prosto, w prawo, w lewo idziemy spokojnym krokiem, a z powrotem już truchtamy. Dla oceny doskonałej – ani razu nie można będzie chwycić smyczy, smycz nie może też spaść na ziemię, ma luźno wisieć i już. Za to dozwolone będą wszelkie słowa zachęty i pochwały – a zakazane posiadanie przy sobie piłeczek, smakołyków, a także „kamizelek treningowych” z kieszeniami na smakołyki.
Wierzcie mi, to nie jest trudne ćwiczenie, a już na pewno nie jest trudne dla psa; jeżeli – to tylko dla nas. Pies może być dowolnie często zachęcany serdecznym głosem, pochwałą, uśmiechem, balansem naszego ciała. A na dodatek nasz najlepszy przyjaciel natychmiast nosem wyczuje zmianę emocji przewodnika. Bo to my będziemy musieli włożyć maksimum starania w komunikację człowiek – pies. To naprawdę działa – parę dni temu przeprowadziłam eksperyment na bardzo żywiołowej, jeszcze niezupełnie wyszkolonej młodej suce malinois i na nie tolerującym przymusu starszym psie z azylu. Psy w pierwszej chwili jakby nie dowierzały własnym oczom i nosom – jak to, smycz zawsze jest luźna, a przewodnik tylko przekazuje tak zachęcające sygnały? No i udało się, może i dlatego, że wcześniej umówiliśmy się wszyscy, jak zostanie ukarany przewodnik, który dopuści do napięcia smyczy lub tym bardziej szarpnie psem…
Nie trzeba było smakołyków w ręce – wzajemne dobre emocje okazały się ważniejsze. Pies miał wybór – mógł odbiec swobodnie, ale wybierał kontakt z człowiekiem.
Oprócz psa i dobrego humoru potrzebna będzie długa smycz. I pies cały czas ma być na luźnej smyczy. Trzymając smycz w ręce, zwracamy na siebie uwagę zwierzątka. Gdy pies popatrzy, cofamy się tyłem, najszybciej jak to możliwe. Jednocześnie trzeba serdecznie zachęcać głosem, tak by pies podbiegł bez wahania. Naprawdę da się, bez klękania i podpierania się łokciami, naśladować psi gest zapraszający do zabawy! I cały czas to my uciekamy psu, po to, żeby nas gonił…
Bardzo łatwo przekonać psa, że podążanie obok nas na luźnej smyczy także jest wstępem do zabawy. To proste, starczy naprowadzić psa w siad – gestem, nie szarpaniem, gestem lub smakołykiem. Potem rozpostartą dłonią, imitującą grożącą kocią łapę, skłonimy zwierzątko do pozostania przez chwilę w tej pozycji, cofniemy się szybko, ostrzegawczy gest dłoni zmienimy na zachęcający ruch obu rąk i radośnie zawołamy psa. Bieg w naszym kierunku nie będzie oznaczał uniknięcia bólu ani wyłączenia impulsów obroży elektrycznej; będzie czymś jak najbardziej naturalnym, po prostu zaproszeniem do dobrego kontaktu. I od tego już tylko krok do przewieszenia smyczy przez przedramię, prawda?
Oczywiście pierwszy trening należy przeprowadzać w bezpiecznym miejscu, gdzie na początek nic nie odwraca psiej uwagi. Jeśli nie macie pewności czy się uda – to uciekajcie własnemu psu we własnym domu, ale pies wtedy także powinien mieć przypiętą smycz. Możecie ćwiczyć z dala od oczu sąsiadów, jeśli obawiacie się zdumionych komentarzy. Mnie akurat takie komentarze serdecznie bawiły – także w niedzielne popołudnie w parku, gdy zachęcając jamniczkę do aportowania biegałam na czworakach i popychałam nosem drewniany aport w stronę zwierzątka.
A jeśli po tym i kolejnych ćwiczeniach (w każdej klasie będzie pięć ćwiczeń) okaże się, że mamy samych doskonałych przewodników i zechcecie koniecznie ustalić kolejność bodaj pierwszych trzech? Nie ma sprawy, już obmyśliłam konkurencje dodatkowe. Na przykład smycz będzie trzymana tylko na wskazującym palcu, przewodnicy w maseczkach na twarzy, biegając bardzo blisko siebie, będą jedynie pomrukami i gestami drugiej dłoni skłaniać zwierzątko do zmiany tempa i zwrotów, zatrzymania się, siadania czy warowania. Każdy na swój sposób, sędzia nie będzie wydawał poleceń, tylko obserwował. No i komu pierwszemu smycz spadnie z palca, odpadnie z konkurencji. Takich niespodziankowych dodatkowych zadań wymyślę dosyć; oczywiście nie będzie wiadomo przez zawodami, które wyłonią pierwszego z doskonałych przewodników psów…
Teraz jest czas na powołanie klubu dla nowego psiego sportu, tym zajmą się już fachowcy od organizacji. Na nosem.pl ogłoszę pełny regulamin i zawiadomimy, gdzie i kiedy odbędą się pierwsze, pokazowe zawody. Wtedy dopiero okaże się, ilu chętnych zechce bawić się razem z nami.
Ja i Nox będziemy pierwsze do zawodów! 😀
To my już zaczynamy trenować 🙂 Do tej pory chodziłyśmy tak, że jak idzie na smyczy ja mówię np. „tędy” przed skrętem (razem ze wskazaniem ręką gdzie), albo „bliżej” gdy muszę skrócić smycz, albo „stój” gdy np. dochodzimy do przejścia. Musimy spróbować bez komend teraz 🙂