Nosem.pl Pies w domu Pies adoptowany Pies z azylu. Przepustka na lepsze życie
Jakiś czas temu na nosem.pl ukazało się grzecznościowe ogłoszenie o psie, przebywającym w krakowskim azylu. Bax – bo tak miał na imię pies z azylu w typie owczarka belgijskiego malinois – dzięki temu ogłoszeniu znalazł nowy dom. W azylu zostały setki innych psów, podobnie jak we wszystkich azylach w Polsce.
Nie ma na razie szans na wprowadzenie obowiązkowej rejestracji wszystkich psów czy zwalnianie od opodatkowania tylko tych wysterylizowanych, wraz z uruchomieniem gminnych sterylkobusów. Pseudo hodowle psów, także dużych ras, funkcjonują nawet w mieszkaniach – w jednej z gdańskich kamienic starszy człowiek trzymał w mieszkaniu siedem owczarków niemieckich! No to i w azylach nadal znaleźć można psy rasowe, psy w typie rasy i kundelki, w których nie sposób dopatrzeć się jakiejkolwiek rasy. Dla wszystkich tych zwierzaków na pewno nie starczy chętnych opiekunów, chociaż najrozmaitsze stowarzyszenia organizują adopcje do domów tymczasowych i zbierają środki na utrzymanie porzuconych lub odebranych psich nieszczęść.
Ale gdy setka psów prosi o zmiłowanie, jak wybrać jednego czy dwa, najbardziej potrzebujące pomocy? Ratować najstarsze, schorowane, budzące litość swym wyglądem czy te znacznie młodsze, które za ileś lat też staną się żałosnymi wrakami zwierząt? Zdecydowanie łatwiej określić, które psy nie powinny być wydawane w pierwszej kolejności. To przede wszystkim psy agresywne, z udokumentowanymi atakami na ludzi, atakami kończącymi się pogryzieniem. Podobnie psy zdziczałe, które dotychczasowe życie przetrwały bez bliższego kontaktu z człowiekiem i nie są już zdolne do nawiązania relacji z opiekunami. Przecież ktoś, kto przygarnia zwierzaka, też chciałby doczekać się bodaj uśmiechu na psim pysku, bodaj machnięcia ogonem czy wtulenia psiego łebka pod głaszczącą dłoń.
Moim zdaniem, w pierwszej kolejności powinno się proponować psy, które zostały przygotowane do adopcji – na tyle, na ile możliwe to w azylu. Jeśli w schronisku mile widziani są wolontariusze pracujący z psami, nowy opiekun dostanie zwierzę sprawdzone w różnych sytuacjach.
Po pierwsze, sprawdziliśmy dokładnie – wolontariusz opiekujący się zwierzakiem i ja – czy pies jest otwarty na szkolenie, czy nie boi się ludzi, bo lęk przed kontaktem z człowiekiem zawsze może przerodzić się w zachowania agresywne.
Bax, pies z azylu nie narzucał się przy pierwszym spotkaniu ze mną, wobec innych nowo poznawanych ludzi także zachowywał uprzejmą rezerwę, ale bez cienia obaw akceptował dotknięcie, pogłaskanie, iskanie z boku głowy, zapinanie i odpinanie smyczy. Chociaż malutkie kawałki smakołyków przyprawiały go o euforię, to jednak wybierał je z otwartej dłoni bardzo delikatnie; także jedzenie z miski ustawionej przy moich stopach nie stanowiło problemu. A to już oznaczało, że pies, nawet podekscytowany, kontroluje swoje relacje z człowiekiem.
Po drugie – trzeba było przekonać się czy i na ile pies jest nastawiony na współpracę, rozumienie sygnałów przekazywanych przez opiekuna.
Zaczęliśmy od uczenia i nagradzania przyjęcia pozycji siad, potem pozostawania na siad na smyczy i bez smyczy – także przy odchodzeniu opiekuna. Kolejne ćwiczenia poszły już błyskawicznie. Bax w azylowej klatce skakał na kraty, na człowieka wchodzącego i wychodzącego z klatki także. Dlatego absolutnie koniecznie było nauczenie przechodzenia najpierw przez bramkę wybiegu. Pies natychmiast zrozumiał, że warto usiąść przed furtką prowadzącą na wybieg, bo nagrodą będzie swobodne bieganie. Przy powrocie do klatki Bax dostawał ususzoną na kamień bułkę lub gryzak – z taką zdobyczą chętnie wbiegał do swojej budy.
Oczywiście hasło oznaczające przywołanie wzmocnione zostało ruchem ręki sięgającej do saszetki po smakołyki – już na drugiej lekcji puszczonego luzem Baxa można było odwołać od szczekającego za ogrodzeniem psa. Nauka chodzenia na luźnej smyczy – nie jak na sportowych zawodach, ale tak, by na zwykłym codziennym spacerze pies nie wyrywał rąk z płuckami – wymagała więcej czasu; za to pokonywanie ustawionych na wybiegu przeszkód wprawiało Baxa w zachwyt – było po prostu nagrodą.. Zobojętniliśmy chodzenie obok siatki ograniczającej wybieg, psy chodzące za siatką, wreszcie przyszła pora na sprawdzenie zachowania wobec innych psów – już nie za siatką. Zaczęliśmy od równoległego spaceru w towarzystwie prowadzonej na smyczy suczki, potem psy mijały się coraz bliżej, krokiem i biegiem, wreszcie chodziły jeden tuż za drugim w zmienianej kolejności.
I już poza ogrodzeniem wybiegu przyszła pora na opanowanie sztuki jazdy samochodem. Ciekawski, nie bojący się niczego pies wskakiwał do bagażnika auta bez problemu, jednak musiał nauczyć się także siedzenia przed samochodem i w otwartym bagażniku, w oczekiwaniu na pozwolenie wsiadania lub wysiadania. Gdy w czasie nauki usiadłam w samochodzie obok Baxa, doczekałam się nawet serdecznego polizania po twarzy…
Bax, pies z azylu, bardzo chętnie chwytał każdą potencjalną zdobycz – każdą znalezioną na wybiegu piłkę. Nauka oddawania polegała najpierw na przekonaniu Baxa, że nie będziemy tej zdobyczy odbierać, że można wrócić do opiekuna i zaufać rękom dotykającym sznurka od zabawki, którą pies trzymał w pysku. Na tym szkolenie z naszej strony zostało zakończone – Bax już znalazł własny dom. Nowym opiekunom zademonstrowaliśmy wszelkie psie umiejętności, a pierwsze spotkanie z suczką, z którą miał zamieszkać, wypadło lepiej niż doskonale – oba psy obdarzyły się radosnym zaufaniem.
Zapamiętane słowa poleceń i pochwały – siad, czekaj, do mnie, biegaj, idziemy, dobrze – ułatwią psu odnaleźć się w nowym otoczeniu, a ludziom – komunikację ze zwierzakiem. Spróbujemy w podobny sposób szkolić innego azylowicza, dokładając ćwiczenia pozostawania w zamkniętym, przypominającym zwykły pokój pomieszczeniu. Poproszę wtedy o zgodę na zamieszczenie tu grzecznościowego ogłoszenia – być może następny pies łatwiej znajdzie prawdziwy dom.
Popatrzcie na Baxa, który po kilkunastu spotkaniach przyswoił sobie najważniejsze zasady psiego savoir-vivre’u. Dla niejednego azylowego psa nawet krótkie, podstawowe szkolenie może być przepustką na lepsze życie; warto dać im taką szansę.
Dziękuję za to co Pani robi dla tych psów.
I dla zespołów pies(y) człowiek.
Mnie i moją suke Pani książka psim zdaniem ocaliły od rozłąki. Jak również po,wolily 7 moich tymczasowiczow znaleźć wspaniałe rodziny.