Nosem.pl Ludzie z pasją do psów Psy północy zmuszane do biegania? Ależ one to kochają!
Polska jest mocarstwem, jeśli chodzi o wyścigi psich zaprzęgów? Obecnie tak! A jak było, gdy sport zaprzęgowy zaczynał stawiać w Polsce pierwsze kroki? O psich zaprzęgach, miłości do psów, które są szczęśliwe, gdy mogą biegać, o potrzebnej w tym sporcie dyscyplinie, a także o pięknie relacji na linii pies-człowiek, rozmawiamy z doświadczonym maszerem, wielokrotną Mistrzynią i wspaniałym, złotym trenerem – Jolantą Sołek.
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że jest to grupa psów. Owszem, w sporcie zaprzęgowym mamy i kategorie, gdzie biega się z jednym pieskiem, ale niezależnie od tego, czy to jest jeden pies, czy psów jest w zaprzęgu wiele, to zawsze trzeba pracować… razem. Oczywiście, zawsze ktoś prowadzi tę współpracę, bo nie jest tak, że „każdy sobie…”. Inaczej nic z tego nie będzie. W tej wzajemnej relacji ważnych jest kilka kwestii: zaufanie, współpraca, przyjaźń! I dyscyplina.
Tę dyscyplinę musi wprowadzić maszer, czyli osoba prowadząca zaprzęg. Jest współpraca, jesteśmy partnerami, jest to grupa, ale tę grupę musi ktoś prowadzić. I musi to robić dość pewną ręką. Od razu dodam, że tu nie chodzi o to, aby się na zwierzętach wyżywać – broń Boże! Absolutnie nie o to chodzi. Chodzi o to, że psy muszą czuć pewność, że osoba, która je prowadzi w zaprzęgu (niekoniecznie musi to być właściciel psów), wie, co robi. Psy muszą jej ufać.
Z drugiej strony, maszer też musi ufać psom. Jeżeli zaprzęg, dobry zaprzęg, w pewnym momencie odmawia współpracy, to znaczy, że coś jest nie tak… W tym momencie trzeba się nad tym zastanowić. Zwrócić uwagę, czy jest jakaś niewidoczna przeszkoda, czy coś się dzieje, może psy źle się czują, bo i tak może być… I dlatego tak ważna jest ta współpraca i zrozumienie. Musimy te psy przede wszystkim kochać. W momencie, kiedy je kochamy, one zrobią dla nas wszystko!
Mogę powiedzieć trochę o sobie… Jestem już osobą nieco starszą. Kiedy zaczynałam przygodę z tym sportem, byłam szczuplutka jak baletnica. Niestety, później zaczęło mi się psuć zdrowie i przybrałam na wadze. Moje kolana odmówiły posłuszeństwa. Przy zaprzęgu można biec, aby psom pomóc np. pod górę, czy w momencie, kiedy jest ciężkie przejście, błoto, gdy nie ma śniegu, czy też, gdy zdarza się bardziej grząski śnieg – wszystko zależy od aury… Prawda jednak jest taka, że zawsze można psiemu zaprzęgowi pomóc. Moją ulubioną kategorią były zaprzęgi sześciu psów. I tak naprawdę te psy pracowały, bo mnie kochały… Jak powiedziałam, nie jestem zbyt sprawną osobą od kilku lat, owszem, w jakimś stopniu mogę psom pomóc, ale nie ma mowy, abym przy psach biegała np. przy podjazdach pod górkę. Bywało, że mogłam się jedynie trochę odepchnąć jak na hulajnodze.
To psy robiły dla mnie naprawdę wszystko, co mogły. I jakoś tak dziwnie patrzono potem na mnie na zawodach, jak już było zakończenie, bo „Jolanta zawsze staje na podium” (uśmiech). Mimo wszystko. Podkreślam jednak, że to dzięki psom! Wiedziały o co chodzi, chciały to zrobić… Po zakończeniu zawsze nagrodzone dotykiem, ukochane. Oczywiście, nie zawsze jest tak różowo, bo czasem mogą i na siebie „burknąć”, a wtedy ostatnie słowo musi należeć do człowieka: „nie” i koniec.
Obecnie jest o wiele lepiej z treningami psów zaprzęgowych, bo zawsze można do kogoś zadzwonić, kto już ma zaprzęg, podjechać do kogoś na taki trening, zobaczyć jak trenuje, dopytać o coś, spróbować… Ten sport dotarł do Polski w latach 90-tych, więc w momencie, kiedy zaczynaliśmy, to nie mieliśmy kogo pytać. Nie było też jeszcze tak popularnego internetu, więc trzeba było dorwać jakąś książkę i na podstawie książek próbowano pracować z psami. Takie były początku z tym sportem w Polsce. Jeżeli nie miało się żadnego zaprzęgu, to spacerowało się z pieskiem, biegało, bądź jechało na rowerze. Uczyło się go skręcać w prawo, w lewo, „stój”, „naprzód”…
W momencie kiedy miało się już psa, który te komendy doskonale rozumiał, a udało się wziąć kolejnego (bo tak z reguły jest, że jest pierwszy piesek, a potem następny), to była już to wtedy świetna sprawa, bo ten jeden uczył kolejne. Do tego dochodziły, oczywiście, słowa komend od osoby prowadzącej zaprzęg, więc po jakimś czasie cały zaprzęg był w stanie zrozumieć, co robi. Bywały momenty, że można było tzw. „lidera” podmienić, ale zawsze był ten jeden najlepszy, bądź dwoje, uczące resztę.
Były takie sytuacje, że jak podpinałam młodego psa, u którego dostrzegłam zadatki na „lidera”, do starszego „lidera”, to nie wiem, czy te momenty oddaliby na filmach rysunkowych… Dosłownie, ten doświadczony „lider” potrafił pięknie pociągnąć za sobą tego młodego, a to w jedną stronę, a to w drugą, bądź zepchnąć w odpowiednim momencie w jedną, czy w drugą stronę, a jeżeli trzeba było stanąć na komendę „stój”, to potrafił, naprawdę jak na rysunkach w owym filmie, zrobić takiego psa Pluto łapkami do przodu i dać młodemu do zrozumienia „masz się na ów słowo zatrzymać” i go zatrzymywał.
Bardzo ważne jest, aby psi zaprzęg, nie atakował innych zwierząt. Tego muszą się nauczyć, to jest bardzo istotne. I dlatego w zaprzęgu musi być posłuszeństwo i dyscyplina z miłością w tle. Niejednokrotnie ktoś na danej trasie spacerował z psem, ma do tego prawo, więc w tym momencie prosiło się dosyć głośno: „przepraszam, czy może Pani/Pan zejść na bok z pieskiem dwa metry dalej, aż przejedziemy?”. Oczywiście, przejeżdżając dziękowało się za zejście i wtedy zawsze było dobrze. Niestety, zdarzają się i wypadki. Były takie zaprzęgi, które potrafiły odbić do zwierząt. Jeśli widziały spacerującego psa, a to był las, to kończyło się na drzewach…
Można sobie wyobrazić, że niezbyt miło to wyglądało. I jeszcze przestraszony opiekun pieska. Sama miałam inne przypadki: puszczone luzem psy podbiegały mi dosłownie pod zaprzęg i go atakowały. Tylko moje psy były już na tyle ustawione, że potrafiły położyć się i nie atakować psa. Musiałam wtedy zejść z zaprzęgu i po prostu psa odgonić. Psy nie mogą atakować innych zwierząt, innych psów, bo jak jeździmy na zawody, doganiamy się i wyprzedzamy, a w zaprzęgu jest ileś psów – moja koronna dyscyplina to 6 psów – to proszę sobie wyobrazić… Mijamy drugą szóstkę, albo ktoś dogania ósemką i chyba nie trzeba sobie zbyt długo wyobrażać, co by się działo, gdyby psy zaczęły atak? I do tego byłyby między sobą „zaplątane”?
Jest więc jasny regulamin. Gdy na jakiś zawodach zdarzyło się, że pewien zaprzęg zaatakował drugi zaprzęg, to był on zdyskwalifikowany – ten, który zaatakował oczywiście. Zapisywało się go, podkreślając, że albo maszer nauczy zaprzęgu dyscypliny, albo już więcej na zawodach nie wystartuje. Oczywiście, gdzieś trzeba się uczyć, ale obecnie nie jest to już takim problemem, bo aktualnie jest nas, zaprzęgowców, dosyć sporo. Zawsze można z kimś się umówić na trening.
Swego czasu w Polsce wyodrębniły się dwie federacje zrzeszające psy rasowe, rodowodowe oraz pieski nierodowodowe. Mamy rasy psów rodowodowych stricte północnych, jak syberian husky, alaskan malamute, samoyed, pies grendlandzki i nie tak dawno wpisany eskimo dog. One startują w psach rasowych. Są i stworzone do biegu krzyżówki – można powiedzieć, że to tak, jakby zrobić stricte sportowego konia do wyścigów. Nie są to psy jak te północne, bo często to są psy na bazie wyżłów, czasem jest i dolewka charta. To psy, które bardzo przypominają pointery, czy właśnie piękne wyżły, czyli m.in. greystery, eurodogi, alaskan husky (uwaga, aby nie pomylić z syberian husky). I one mają osobne mistrzostwa świata.
Wracając jednak do psów rodowodowych, bo ja miałam zawsze takie psy, to tutaj też nieco drogi się rozeszły. Nie wdając się jednak w szczegóły, to ogólnie w federacji, do której ja należałam, udało mi się odnieść sukcesy. Miałam to szczęście, że udało mi się zostać wielokrotnym Mistrzem Polski, wielokrotnym (przez ćwierć wieku) Wicemistrzem Europy, Wicemistrzem Świata oraz Mistrzem Europy i Mistrzem Świata.
Nigdy nie lubiłam się chwalić, ale faktycznie tak było… Wyjeżdżając na jakiekolwiek Mistrzostwa Europy, czy Mistrzostwa Świata, zawsze stałam na podium. I to dzięki psom! Tak, jak mówiłam wcześniej, niepełnosprawność mam już od 10 lat a psy zawsze potrafiły mnie poprowadzić na podium. To jest tylko i wyłącznie rozumienie psów, współpraca, kochanie tych psów, treningi i partnerstwo – tylko ktoś musi dowodzić.
Absolutnie tak! Na koniec jeszcze chciałabym podkreślić, że czasem ludzie mówią, że te psy są zmuszane do biegania. Nie, nie jest tak. Te psy to kochają! One żyją po to, aby biegać w zaprzęgu…
Zdjęcia: Anna Kawala Konik – Sleddog Sport Photography