Nosem.pl Najlepszy dzień mojego psa Nasz najlepszy dzień
Nasz najlepszy dzień – mój i sześcioletniej wtedy owczarki belgijskiej malinois Raszki – wyszedł nam na spotkanie nie na wystawie ani nie na pokazie szkolenia. Wprawdzie kilka lat wcześniej najlepsza moim zdaniem, lecz niestety niezbyt ceniąca belgi trenerka psów ratowniczych, po całej serii trudnych, choć dopasowanych do możliwości 12-tygodniowego szczeniaka testów, powiedziała o Raszce „lękliwa to ona nie jest”, ale to jeszcze nie było to.
Była i taka chwila w naszym życiu, gdy przewodnik psa policyjnego stwierdził, że chętnie by psicę ukradł. Cieszyło mnie zdumienie znajomych, gdy informowałam o pokazach dla dzieci, podczas których suczka nie tylko prezentowała różne umiejętności, ale i radośnie podejmowała współpracę z siedmio i ośmiolatkami, jednak i te spotkania były dla nas oczywiste – niby dlaczego malinois nie miałby okazywać delikatności wobec ludzkich szczeniąt? Ale to także jeszcze nie było to.
Wracałyśmy z wycieczki za miasto, do domu było już blisko, Raszka na luźnej smyczy spokojnie dreptała przy nodze. Po tym samym dość wąskim chodniku naprzeciw nas szedł młody chłopak. Popatrzyłam uważniej, bo wprawdzie wyglądał na ponad dwadzieścia lat, jednak twarz miał dziecka, i to chorego dziecka, z poważnymi zaburzeniami emocjonalnymi. Chłopak o buzi dziecka wpatrywał się w Raszkę z jakimś ogromnym napięciem. Poleciłam więc suce przejść na moją prawą stronę, tak aby odgrodzić sobą Raszkę od chłopaka, dać mu więcej miejsca przy mijaniu nas, bo spotykałam się już z lękowymi reakcjami na widok nawet najspokojniejszego psa. Ale to nie był lęk – dochodząc do nas chłopak nagle padł na kolana, oburącz silnie objął sukę i płacząc, plącząc słowa, z ogromnym trudem powiedział, że miał takiego psa, ale mu już umarł.
Raszka przytrzymywana przez obce sobie, chore dorosłe dziecko usiadła, dotknęła nosem zapłakanej buzi, otworzyła pysk i szerokim jęzorem dokładnie wylizała twarz chłopaka. A on po chwili, już uspokojony, puścił ją, wstał i odszedł bez pożegnania.
…Nie wiem, czy zapach tego chłopca był dla suki informacją, że nie ma żadnego zagrożenia – psy nasze emocje i zamiary poznają przecież także po zapachu. Nie wiem, na ile pomogło moje przyzwyczajanie Raszki od szczeniaka do dziwnych ludzkich zachowań – raptownego obejmowania, pozorowanych ataków epilepsji, skakania z krzykiem, przewracania się obok niej. Wiem, że suczka wspaniale zdała egzamin ze świadomej oceny skrajnie trudnej sytuacji – i to był nasz najlepszy dzień.
Piękna i wzruszająca historia:) , uczymy nasze czworonogi radzenia sobie z dziwnym ludzkim światem a one czasem potrafią nas zaskoczyć jakąś niezwykłą empatią… Moje psy też czasem potrafiły w nowej sytuacji do brze się zachować jakby więcej niż my ślałam rozumiały…