Nosem.pl Pies w domu Socjalizacja psa, czym skorupka za młodu nasiąknie…
Psy nigdy nie robią nam na złość. Robią to, czego ich nauczyliśmy czyli socjalizacja psa, bądź czego nie nauczyliśmy i musiały sobie wypełnić tę „pustkę” na własny użytek. Pies uczy się reagować na przewodnika już za szczeniaka. Jeśli pozwalamy na wszystko słodkiemu maluszkowi, nie dziwmy się, że będzie nie do opanowania, gdy dorośnie.
Bardzo wiele zależy od człowieka. Jeśli pies nie słucha swojego opiekuna, to ten nie powinien się na niego denerwować. To nic nie da. Co więcej, będzie tylko psuło coraz mocniej wzajemną relację i zaufanie. Trzeba stanąć w prawdzie i zadać sobie pytanie: dlaczego pies mnie nie słucha? Co robię nie tak? Jak mogę mu bardziej pomóc? Jeśli opiekun nie potrafi sam znaleźć tej odpowiedzi, nie musi wstydzić się poprosić o pomoc dobrego trenera czy behawiorystę. Będzie można wspólnie zastanowić się głębiej nad tym, jak pokazać psu, co ma robić, by było dobrze.
Chodzi o to, by pies miał dobrą motywację. By chciał coś zrobić, a nie musiał. To oczywiście dłuższy proces, wymagający cierpliwości i konsekwencji ze strony opiekuna. Jednak, jeśli będzie przebiegał pozytywnie, z budowaniem wzajemnej relacji, to czeka opiekuna sukces. Grunt, to nigdy się nie poddawać, ale nieustannie szukać odpowiedzi na pytanie: „co jeszcze mogę zrobić, by było lepiej”.
Jest takie przysłowie, że „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Proces socjalizacji psa zaczyna się w hodowli. Ważne jest więc, aby wybrać naprawdę dobrą hodowlę, dbającą o zdrowie i komfort życia matki szczeniaków, a później o socjalizację maluszków. Dobry hodowca zawsze da wskazówki przy odbieraniu szczeniaka, na co opiekun ma zwracać uwagę w kolejnych etapach jego życia. Podpowie, jak dobrze kontynuować socjalizację, jak ją pogodzić z kwarantanną, do kogo się udać na szkolenie, czy też jakie lektury czytać. Ponadto nie urwie kontaktu z opiekunem, jeśli ten pragnie pomocy. Zawsze chętnie powinien odpowiedzieć na pytania, na które opiekun może nie znać odpowiedzi.
Po wzięciu szczeniaka z hodowli do domu, warto mu zrobić tzw. „dzień dziecka” na oswojenie się z nowym miejscem. Niech penetruje spokojnie każdy kąt. Niech ma czas na węszenie i odkrywanie domu. A później? Czas zacząć systematyczną pracę, socjalizacja psa to pokazywanie od małego, co wolno, a czego nie wolno, oswajanie z przedmiotami, nie pozwalanie na gryzienie rąk, budowanie relacji, naukę odpoczywania w domu, udanie się do przedszkola w odpowiednim czasie, później do szkoły… Im więcej wypracujemy z psem do pierwszego roku życia, tym bardziej będzie to procentować w późniejszych latach. Chodzi przecież o to, aby i psu i nam było razem jak najlepiej.
Trudniej pracuje się z psami, które zostały adoptowane ze schroniska lub wzięte z tzw. pseudohodowli. Często jest to zresztą powiązane. Do schroniska trafiają najczęściej psy, które zostały wzięte „na szybko”, bądź „na prezent”, po „taniości”. Te psy często wykazują braki, wynikające z niewłaściwej socjalizacji. Może pojawiać się agresja lękowa, nad którą trzeba pracować pod okiem dobrego behawiorysty. Mogą pojawiać się różnego typu zachowania, które utrudniają wzajemne funkcjonowanie. Psom ze schroniska może być początkowo bardzo trudno zaufać człowiekowi. Często nie znamy ich historii, nie wiemy, co przeszły. Jednak systematyczna praca z takim psem może przynieść naprawdę duże postępy.
Tu znowu pojawia się pytanie: „Co mogę dla niego zrobić?”. I tutaj naprawdę już warto skorzystać z podpowiedzi specjalisty. Czasem można odnieść wrażenie, że ludzie wciąż boją się udać po pomoc. Tylko dlaczego? Jeśli trafimy na osobę znającą się na rzeczy, możemy wyprowadzić psa z wielu problemów i pomóc mu wieść z nami lepsze życie. Zamiast więc mówić: „On już tak ma, bo został wzięty ze schroniska”, trzeba nieustannie szukać dróg rozwiązania danego problemu. Być może nie wszystkie uda się od razu rozwiązać. Pewne rzeczy mogą tkwić w takim psie bardzo głęboko. Jednak, jeśli choć nad częścią uda się popracować, taki pies będzie nam dozgonnie za to wdzięczny.
Gdy twoja decyzja jest przemyślana i bierzesz szczeniaka z dobrej hodowli, uznanej przez FCI, która włożyła dużo pracy w to, by przygotować maluszka do pięknego życia z tobą, po prostu kontynuuj tę drogę. Przede wszystkim, od początku traktuj go jak psa, a nie jak dziecko. Możesz zrobić maluchowi „dzień dziecka” w pierwszym dniu po przybyciu do domu, a później powoli wprowadzać reguły, które mają na celu zapewnić i jemu i całej rodzinie bezpieczne, wspólne życie.
Ciężkie będzie życie takiego psa, któremu brak socjalizacji. Ciężkie będzie życie psa, który będzie się wszystkiego bał. I dlatego socjalizacja psa to nasz obowiązek. Jeśli pies będzie dobrze zsocjalizowany, pewne rzeczy będą przychodzić mu znacznie łatwiej, niż psu, który wykazuje braki w tej dziedzinie. Trzeba też oczywiście uważać, aby nie przesadzić z socjalizacją i w drugą stronę. Dobry hodowca na pewno da wskazówki, jak kontynuować proces socjalizacji tak, aby pogodzić go z czasem kwarantanny. Z pomocą przychodzą też ośrodki, prowadzące zajęcia dla przebadanych szczeniaków.
Szczeniak będzie nieustannie próbował, co mu wolno, a czego mu nie wolno. Pozwalajmy mu spokojnie na to, co może robić, a pokazujmy umiejętnie, czego robić nie powinien. Szczeniaki bardzo szybko się uczą. Ten proces działa zarówno wobec dobrych, jak i złych rzeczy. Nasza rola jest taka, aby chwalić malucha za to, co robi dobrze. Ale nie karcić zbyt ostro, nie używać siły, gdy coś robi źle! Nagradzać za to, co chcemy uzyskać, a po prostu nie nagradzać, mówiąc dodatkowo krótkie, słowne „ee”, gdy jakieś zachowanie nie jest odpowiednie.
Jeśli zaczynamy trening, to zaczynajmy od jak najmniejszych rozproszeń, stopniowo je zwiększając. Jeśli na start wzięlibyśmy psa na ćwiczenia podczas spaceru w mieście, to wiadomo, że przegramy z atrakcyjnym środowiskiem, pełnym zapachów dla niezwykłego psiego nosa. Często opiekun zapomina o tym fakcie, a potem dziwi się, że w ośrodku szkoleniowym pies wykonuje wszystko, a w terenie „zapomina mózgu”. A do wszystkiego trzeba dochodzić stopniowo. Powoli zwiększać poprzeczkę.
Oczywiście, można w tym temacie pisać jeszcze wiele. Najważniejsze, by na początku wziąć sobie do serca słowa: „Jestem odpowiedzialny za to, na jakiego psa wyrośnie mój szczeniak”.
A gdy po drodze przyjdzie czas „buntu nastolatka”, będzie go można łatwiej przejść, będąc wiernym wprowadzonym zasadom (mimo, że będą wtedy wymagały jeszcze większej konsekwencji ze strony opiekuna). Warto też nieustannie zdobywać wiedzę o psach. Nauczyć się myśleć trochę „jak pies”. Bo pies nigdy nie będzie człowiekiem. Za to my możemy spróbować wczuć się w jego potrzeby i zastanowić się, jak je zaspokajać. A przy całym procesie szkolenia, nie zapominajmy też o dobrej zabawie.
Chodzi o to, byśmy jak najlepiej kojarzyli się psu. By to przewodnik stał się dla niego najbardziej atrakcyjny. I dlatego nieustannie trzeba się pytać samego siebie: „Co jeszcze mogę zrobić, by było lepiej”. Bo nie da się nauczyć psa całkowitego życia bez stresu. Trzeba uczyć go, jak ma sobie z nim radzić. Nie odpowie się też od razu na wszystkie pytania. Ważne, aby obserwować psa, czytać i jego mowę ciała i uczyć się siebie nawzajem. Nieustannie.