Nosem.pl Pies w domu Dobrostan zwierząt. Realizacja zachowań ważnych dla psa.
Przyjęło się uważać, że dobrostan zwierząt oznacza wolność od głodu i pragnienia, wolność od dyskomfortu, bólu, urazów, strachu, stresu, wreszcie możliwość zachowywania się w sposób naturalny dla gatunku. Dobrostan lwa nie musi i nie może oznaczać jednocześnie dobrostanu antylopy ani hieny, zachowania naturalne dla wydry są źródłem cierpienia dla ropuchy; nie jest możliwe zabezpieczenie dobrostanu wszystkich zwierząt. No to co bodaj z tymi udomowionymi, a wśród nich z psem?
Słusznie oburza nas widok psa trzymanego w ciasnej klatce, na łańcuchu, bitego i zagłodzonego, wyrzuconego dosłownie na zbity pysk, gdy tylko przestanie być zabawką dla dziecka lub źródełkiem dochodu we wszelakich rozmnażalniach zwierząt. Ale ile z tych kochanych i zagłaskiwanych na co dzień psów ma możliwość realizacji zachowań naturalnych dla gatunku?
Udomowiony pies przez tysiące lat spełniał określone zadania, podporządkowany szefowi grupy – człowiekowi. Teraz, gdy coraz częściej zwierzątko staje się domową maskotką, ze zdumieniem czytam, jak to nie należy kierować psimi zachowaniami, jak można pozwalać psu na robienie tylko tego, na co akurat ma ochotę. Już nawet, zdaniem niektórych specjalistów, pies powinien wyłącznie „eksplorować środowisko”, sprowadzając rolę człowieka jedynie do trzymania smyczy.
A przecież badanie otoczenia nie jest celem samym w sobie; to dopiero wstęp do całego łańcucha zachowań, gwarantujących przetrwanie gatunku. Pies, który nie ma możliwości współpracy – wszystko jedno, czy w grupie zwierzęcej czy zwierzęco-ludzkiej – nie czuje się bezpiecznie. Nie zrealizuje wrodzonych potrzeb emocjonalnych, jeśli nie rozumie opiekunów; informacje zapachowe, towarzyszące naszym zmiennym emocjom i nieoczekiwane wybuchy czułości to naprawdę za mało.
Ostatnio mam okazję obserwować wolontariuszy wyprowadzających azylowe psie nieszczęścia bodaj na krótkie spacery. Te psy cały czas zbierają informacje z otoczenia, ale nie mogą ich wykorzystać, jeśli spacer nie jest połączony z najmniejszą bodaj namiastką współpracy. Jednak nawet szalejący na smyczy psi azylant szybko zaczyna cieszyć się możliwością reagowania choćby na przywołanie – współpraca z człowiekiem staje się coraz ważniejsza, aż wreszcie pojawi się poczucie bezpieczeństwa, odnalezienie swojego miejsca w grupie. Wyjątkiem są oczywiście zdziczałe zwierzęta, które w okresie wczesnej socjalizacji i przez następne lata nie miały żadnego dobrego kontaktu z człowiekiem, no i te zbyt już skrzywdzone przez ludzi.
Miejsce w każdej współpracującej grupie oznacza jednocześnie zaakceptowanie hierarchii w tej właśnie grupie. Nie przetrwałoby stado wilcze przy ustawicznych konfliktach, przy codziennych próbach warczącego lub zębatego ustalania kto tu rządzi.
Czasem to „sprawdzam” wyraża się tylko spojrzeniem spode łba lub odmową kontaktu, czasem warknięciem, pokazaniem zębów, aż po chwyt ostrzegawczy; rzadko dochodzi do zupełnie poważnej konfrontacji z opiekunem. O ile szkolenie może i powinno polegać na przekonaniu psa od pierwszej chwili, że warto reagować na nasze sygnały, to wychowanie – przed dorastaniem i w trakcie dorastania zwierzaka – musi nauczyć naszego pupila, że nie warto podejmować prób zmiany hierarchii w relacjach człowiek – pies. I tego można nauczyć bez krzywdzenia zwierzaka fizycznie czy psychicznie – szarych komórek podobno mamy więcej niż najbardziej inteligentny Burek.
W grupie „mój pies i ja” zwierzątko od pierwszej chwili wie, że nie akceptuję chwytania ze złością mlecznymi, a tym bardziej stałymi zębami, że to ja decyduję, które miejsce i kiedy pies może zajmować, ja decyduję, co i kiedy pies może porwać w zęby i co musi mi oddać bez żadnej dyskusji. Mój pies może przekazywać sygnały dyskomfortu; szanuję te sygnały, ale to nie oznacza, że podporządkuję się zwierzęciu! Nie mam problemu z „bronieniem zasobów” – pies wie, że wszystko warto mi oddać, nie wyłączając kości ani kawałów surowego mięsa. Za to mój pies może asystować mi przy stole, czekać na smakołyki podawane nie tylko z ręki, ale i z ust.
Nie dajmy się zwariować teoriom, według których pies może decydować, na co pozwala człowiekowi. Wyłącznie pozytywne, bezstresowe wychowanie z reguły kończy się źle dla psa – od ograniczania swobody, aż do utraty domu także.
W grupie – mój pies i ja – nie ma równouprawnienia, ja jestem szefem. Oczywiście zwierzak może proponować mi zabawę, sygnalizować wszelkie zmiany w otoczeniu – nie lekceważę tych sygnałów ani nie wymagam chodzenia w nienaturalnym przysiadzie i ciągłego wpatrywania się w oczy. Pies może zachowywać się spontanicznie, zawierać przyjaźnie i sojusze z przedstawicielami własnego i zaprzyjaźnionego gatunku. Ale wychowuję psa tak, aby najważniejsze były moje zaproszenia do celowej współpracy, bo właśnie współpraca jest wrodzoną, najbardziej naturalną potrzebą wszystkich naszych najlepszych przyjaciół.